Jako że w Kwidzynie nie trafiłem na pizzę która by mi w 100% odpowiadała, a raz nawet ośmieliłem się na forum skrytykować produkt pizzopodobny z któregoś tutejszego lokalu (za co nawet zostałem posądzony o konkurencję
), tak postanowiłem tą konkurencyją zostać i samemu se pizzę robić. Żeby nie było żem samolub, to się podzielę przepisem:
Uwaga: jak ktoś lubi grube kluchy z niewiadomo jaką ilością dodatków, to może już przestać czytać - to nie o tym będzie.
No to zaczynamy: w pizzy najważniejsze są 3 rzeczy: ciasto, sos i ser. Pozostałe dodatki to przeważnie resztki jakie się w lodówce znajdą, ale na trzech powyższych nie ma co oszczędzać.
Więc po kolei:
1. ciasto - do niego drożdże (świeże, nie żadne instanty), mąka, oliwa z oliwek (extra vergine), szczypta soli i letnia woda.
Ciasto długo wyrabiamy, aż będzie odchodziło od dłoni ale jednak będzie wilgotne.
Wyrobione ciasto odstawiamy do wyrośnięcia - dosyć ważna sprawa, jeśli ciasto nie wyrośnie odpowiednio to może boleć brzuszek. Ale nie będziemy się nudzić, bo przechodzimy do części drugiej, czyli
2. sos - dobry sos to ważna sprawa, a robi się go bardzo prosto. Do rondelka odrobina oliwy z oliwek, na niej podsmażamy trochę drobno posiekanej cebulki oraz 1-2 ząbki czosnku. Jak ktoś lubi ostrzej może dorzucić również jakąś ostrą papryczkę (ja używam węgierskiej erespista). Jak już się zeszkli wrzucamy pomidory - w obecnej porze roku polecam świeże z targu, tylko trzeba usunąć nasiona. Jak komuś się nie chce to takie z puszki/kartonu też są OK. Całość gotujemy często mieszając aż sos zgęstnieje. Na koniec przyprawiamy świeżymi ziołami (bazylia i oregano, w sumie z torebki też mogą być) i na koniec rozdrabniamy blenderem żeby miał gładką teksturę.
Sos odstawiamy do ostygnięcia, a w międzyczasie szykujemy składniki jakie chcemy na pizzy.
Najważniejszy to ser - mozarella musowo ( ta biała z wody co się do sałatek daje, w niektórych marketach jest też taka twardsza, lekko żółta - będzie nawet lepsza). Jako drugiego sera najczęściej używam goudy grubo startej.
Pozostałe składniki wg własnego widzimisię.
Od razu odpalamy piekarnik na maksymalną temperaturę, niech się grzeje.
Jak już mamy sos i składniki to wracamy do ciasta - powinno już ładnie wyrosnąć.
Wyciągamy je zatem i dopasowujemy do blachy - można wałkiem, ja osobiście podpatrzyłem kiedyś w pizzerii jak kucharz rozciągał a potem podrzucał ciasto i po kilku próbach opanowałem ten sposób (sporo szybszy niż wałek i jakoś tak bardziej pasuje
) Ważne żeby było cienko!
I dalej już idzie szybko: na ciasto sos, tarty ser i plastry mozarelli:
Dopiero na to własne składniki:
I jak już gotowe to siup do pieca.
Tu niestety pojawia się problem nie do przeskoczenia dla mnie - pizza powinna być pieczona 2-3 minuty w temperaturze 350-400°C. Mój piekarnik ogarnia tylko 250°C, więc trzeba piec dłużej.
Pizzę pieczemy tak długo aż jest gotowa, a widać to po brązowiejących brzegach. Gotowa wygląda mniej więcej tak:
Smacznego!
Aha, jeszcze jedna mała uwaga - pizzę robimy tak smaczną, żeby nie trzeba było maskować jej smaku keczupem czy innymi sosami czosnkowymi. Jeśli jednak ktoś już koniecznie chce ją czymś polać to polecam oliwkę Peperoncino:
Pozdrawiam.