DarekK napisał(a):
Tak zwana "gówniażeria"
Nie jest to najpiękniejsze słowo, lecz i takie spróbujmy pisać poprawnie.
Pochodzące od słowa
gówniarz określenie
gówniarzeria jest formą pospolitego wyrażenia się z niechęcią o dziecku lub młodym chłopaku i pisze się przez
rz.
Pomijając przy tej ortograficznej okazji różne skojarzenia sensualne, też nie lubię
smarkaterii w piwiarniach,
bo przecież to miejsca dla pełnoletnich.
Ostatnio znalazłem knajpkę (8 stolików), lokalik sympatyczny, bo nie ćmią tam „cigaretów” i jest spokojne stałe towarzystwo. Można odpocząć, posilić się i bez przeszkód przejrzeć książki wypożyczone w pobliskiej bibliotece. (Kiedyś miałem okazję policzyć, że w przedwojennym
Marienwerderze było ok.45 knajpek i lokalików, a liczyłem to w czasach, gdy w mieście była:
Dworcowa, Hotelowa, Kaliwoszko i kilka blaszanych kiosków serwujących kufle.)
Jeszcze nie wiem, czy jest to jakaś niedogodność, ale w tym nowoodkrytym przybytku to ja jestem
małolatem, bo średnia wieku bywalców oscyluje wokół 80-ki.
Moją uwagę zwróciła subordynacja klientów, właścicieli szlachetnie posrebrzonych głów, gdy wychylają kielonki na komendę nobliwego pana Z., którego tytułują pułkownikiem. Taki ciekawy muzealny skansen LWP. Nasłuchałem się tam wielu soczystych opowieści z życia, z wypadków i wybryków w garnizonie, którym to towarzystwo kiedyś dowodziło.
Byłoby fajnie i
szwejkowo, gdyby nie przyłaziły tam
mamuty z formacji „gumowych uszu”, czasami głośno przechwalający się, jak to groźnie kiedyś przesłuchiwali
wrogów ustroju. Chyba jednak zmienię ten lokal na jakieś tutejsze „Rendez vous”.