Na początek cytat z artykułu w Pulsie Kwidzyna pt. "Wymiana doświadczeń polsko-rosyjskich" autorstwa pani Prezes Stowarzyszenia Eko-Inicjatywa.

"Pierwsze spotkanie odbędzie się w Polsce już w dniach 29-31 marca, drugie spotkanie planowane jest na czas wakacji w Obwodzie Kaliningradzkim w pięknym otoczeniu przyrody Mierzei Kurskiej.

Zapewne duch dziadka z Wehrmachtu złośliwie schował mapy pani prezes i pisała z głowy.
A może pomyliła mierzeję z Łukiem Kurskim i w programie szkoleń będzie np "ekologiczny atak granatem na niemiecki czołg w pięknych okolicznościach przyrody", " wykonywanie okopów na polu walki z uwzględnieniem aspektów ochrony środowiska naturalnego" i "zrównoważony rozwój frontu i zaplecza przyfrontowego Armii Czerwonej"
Nie daj boże, pani Prezes zdradziła największą tajemnicę pisiej partyi, iż latem np Mierzeja Wiślana dekretem rządowym zostanie przemianowana na Mierzeję Jacka tfu Kur..skiego.


Porcellus

Czyżby komuś było bliżej do Kurskiego niż do Kuronia?

Jakoś tak się zbiegły oba artykuły

Wszystkim, którzy w tych pięknych okolicznościach przyrody są przy korycie.
I wygląda na to, że nawet jeżeli koryto będzie energooszczędne pozostanie korytem.

Porcellus

A może to chodzi o oczyszczanie z min łuku kurskiego, tyle tam tego było ale to tak daleko od obwodu kaliningradzkiego

Widać towarzysze radzieccy już dawno poznali się na sławetnym rodzie Kurskich i postanowili go uczcić nazywając mierzeję Куршская коса Pani ekolog przeczytała zaproszenie i... mamy mierzeję kurską

Pamiętam jak byłem na stypendium w Bratysławie taki był zwyczj na polibudzie, przyjechałem z kolegą akurat w dniu śmierci Swobody, w ramach żałoby wyłączono światło na dworcy kolejowym. czeski horror
W tamtym czasie sporo tzw. czechosłowaków wyrywało przez granicę do Rakuska(Awstrii) helkoptery krążyły całe noce.
Tak że dzisiaj śmieszy mnie przeokrutnie, demokratyczność dzisiejszych osobno czechów i słowaków, pamiętam ilość czerwonych gwiazd na bydynkach przynajmiej 5-cio krotnie więcej niż w Moskwie.
Zapamiętałem też dowcip lokalny.
Na granicy złapano cygana, na pytanie co tu robił odpowiedział że był za potrzebą.
Granicznicy kazali się zaprowadzić na miejsce i okazać rzeczoną potrzebę.
Wystraszony cygan odnalazł wreszcie ekskrement i go wskazał.
Granicznik trącając butem stwierdził że to przecież psie g...o, na to cygan ze spokojem, jakie życie takie g...o.
PS. znane słowa zamieniłem na g...o bo system zamienia coś jak -kupaświęta-