Chyba warto o tym wspomnieć... Raz że Szadowo to nasze okolice a dwa - miejmy nadzieję że impreza nie była "jednorazowa"
Cytuj:
1 Orkiestrowy Rajd Off Road
wczoraj
Dwadzieścia pięć załóg stanęło na starcie 1 Orkiestrowego Rajdu Off Road, który odbył się w okolicach Szadowa. Celem tej imprezy nie było jednak wyłonienie mistrza kierownicy, a nauka udzielania pierwszej pomocy.- Do udziału zaprosiliśmy ludzi różnych branż i zawodów - mówi Jurek Owsiak.
- Są tu dziennikarze, biznesmeni, dyrektorzy, właściciele dużych i małych firm. Łączy ich pasja i miłość do samochodów terenowych. To ludzie niemal zwariowani na tym punkcie, a jednocześnie otwarcie przyznający, że o udzielaniu pierwszej pomocy nie mają zielonego pojęcia. Dlatego przygotowaliśmy wiele pozoracji wypadków, niektóre były nawet dość drastyczne, uczyliśmy podstaw działania, właściwych reakcji, metod współpracy. Trasę rajdu pomogło Owsiakowi wytyczyć Nadleśnictwo Kwidzyn, tak aby omijała ona gniazda orlika i ostoje zwierzyny. Za tę współpracę organizatorzy są bardzo wdzięczni. Michał Siński ma 32 lata i odpowiedzialne stanowisko, jest dyrektorem ds. sprzedaży w toruńskim oddziale koncernu Audi. - Na te dwa dni zapominam o markowych garniturach i gładkich fryzurach, zakładam stare spodnie i rozciągniętą bluzę, reszta jest niewiadomą. To, co tutaj przygotowano to horror i szok. Pierwszy raz wjeżdżałem samochodem na zbocze pod kątem 70 stopni i pierwszy raz widziałem zakrwawioną ofiarę wypadku. Było to niezwykle realistyczne, ale bardzo potrzebne. Nie wiem czy między moimi znajomymi znalazłbym trzy osoby, które cokolwiek wiedzą na temat udzielania pomocy. Wszyscy przekonaliśmy się jak ważne jest współdziałanie, praca zespołowa, pokonanie stresu. Z Warszawy na rajd przyjechała Monika Kęzik, jak się później okazało, jedyna kobieta za kierownicą. - Z zawodu jestem finansistką, a w tego typu imprezach startuję od trzech lat. Nigdy wcześniej nie zetknęłam się z tym, by jazdę terenową połączyć z nauką udzielania pierwszej pomocy. To bardzo ciekawa formuła, godna popularyzacji. Sam rajd zaskoczył mnie stopniem trudności. Źle dobrałam opony i na niektórych odcinkach miałam spore problemy z pokonaniem trasy.
Główną atrakcją dwudniowych zmagań był pokaz jazdy terenowej zaprezentowany przez Alberta Gryszczuka ze Zgorzelca. Warto zapamiętać to nazwisko, ponieważ zobaczymy tego pana na starcie najbliższego rajdu Dakar. - Do tej pory w kategorii wozów terenowych uczestniczył tylko Krzysztof Hołowczyc, w tym roku pojawi się druga polska załoga. Właśnie wróciłem z rajdu w Maroku, gdzie wygrałem 5 z 8 etapów, w odniesieniu zwycięstwa przeszkodziła mi awaria samochodu. Od 6 lat biorę udział w rajdach przeprawowych, od roku w maratonach. Nie ulega wątpliwości, że to zajęcie dla pasjonatów sportu, także takich, jak tu obecni. Z Orkiestry Jurka Owsiaka emanuje taka moc serdeczności, że nie potrafiłem nie skorzystać z jego zaproszenia. W rajdzie Dakar wystartuję w samochodzie wiozącym przesłanie WOŚP, bo uważam że jest to niezwykle cenna idea. Organizatorzy ze zdziwieniem zauważyli, że większość samochodów terenowych nie ma na wyposażeniu haków. - Niesamowite - kręcił ze zdziwieniem głową Jurek Owsiak. - Taki kosmos pod maską, a producenci nie pomyśleli, by wyposażyć auta w tak podstawową rzecz jak hak. Może to jakieś wozy terenowe do jazdy po autostradach?- skwitował na zakończenie. - W naszych zmaganiach nie ma zwycięzców i pokonanych - mówi Karol "Trol” Petrycki, komandor rajdu. - Nie prowadziliśmy klasyfikacji końcowej, bo nie miejsce na mecie było najważniejsze. Przyznaliśmy trzy nagrody dla startujących w kategoriach: najlepszy czas, fair-play i za odwagę. Prawdziwymi zwycięzcami będą ci, którym nauczeni przez nas kierowcy uratują życie.
Jerzy Majda - NaszeMiasto.pl
http://kwidzyn.naszemiasto.pl/wydarzenia/588452.html