Do napisania tego posta zmotywowała mnie sytuacja z soboty, gdy wyjeżdżaliśmy z żoną do teściów. Wychodząc z bloku (przy Staszica) do samochodu, musiałem jeszcze z psem wyjść, żeby się załatwił. Na placu zabaw masa dzieci, które dziwnie "pouciekały" na różne zjeżdżalnie itp, a na środku bezpański pies (bez smyczy no i kagańca). Więc na luzaku sobie poszedłem dookoła, a potem planowałem go wsadzić (mojego laba) do samochodu. Natomiast pies bezpański był bardzo "nie pewny", zachowywał się tak, jakby nie wiedział, czy ma się na kogoś rzucić, czy zgwałcić, czy cokolwiek innego zrobić. Gdy zaczął być agresywny wobec mojego psa, spokojnie zamknąłem psa na klatce i zadzwoniłem na policję, żeby go usunęli. Odpowiedź dla mnie była jakże oczywista: zaraz podjedzie tam straż miejska. Jakież było moje zdziwienie jak przyjechali w ciągu chyba 5 minut, ale kuźwa jak wysiedli z samochodu BEZ NICZEGO, to już wiedziałem że będzie zonk. Ani chwytaka, ani gazu, ani niczego. Jak powiedziałem że trzeba jakoś tego psa złapać, to strażnicy powiedzieli tylko: no tak, tylko jak??? Po prostu opadły mi ręce. Zresztą potem chodzili i próbowali tego psa namówić, żeby sam wszedł do klatki. Żenada na całej linii.
Potem zapytałem, co by było gdyby pies był faktycznie agresywny i atakował dzieci? Powiedzieli, że trzeba wtedy użyć wszystkiego co pod ręką, na przykład rzucić butelką (myślałem że padne jak to usłyszałem). Strach się bać.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przed tym incydentem dałbym sobie prawą rękę uciąć, że w takiej sytuacji po zgłoszeniu przyjeżdża SM i łapią w mig psa, ew usypiają, czy przekazują do schroniska. Widać jak bardzo się myliłem. Czyli szkoda naszych nerwów i straconego czasu na telefony na policję bo i tak nikt z tym nic nie zrobi. A gdy dojdzie do takiej sytuacji, to chyba najlepiej poprosić znajomego, który ma wiatrówkę, żeby po prostu go zastrzelił (bezpańskiego psa). Żal.

Mi też ręce opadły jak to przeczytałem, ale nie ten fragment o straży miejskiej bo ich obecności w naszym mieście nie potrafię w żaden sposób wytłumaczyć. Chodzenie z psem 'żeby się załatwił' w okolice jeśli nie na sam płac zabaw jest co najmniej niezbyt mądre. Oczywiście cofam te słowa jeśli posprzątałeś po swoim przyjacielu...

to znaczy jak mam po nim posprzątać, zmyć ręcznikiem, czy jak? I chyba nie sądzisz, że chodzę z psem na plac zabaw, do piaskownicy, gdzie bawi się również mój syn, żeby się pies załatwił?

Nie od dziś wiadomo, że SM czepia się psów tylko jak są z właścicielami. Te bezpańskie ich nie interesują. Chyba, że chore, bezsilne, gdy ktoś z litości do nich zadzwoni z prośbą o pomoc.

Jeżeli pies się zgubił bądż znalazłeś psa dzwońcie do SM. Oni takie zgłoszenia przyjmują. Policja się tym nie zajmuje.

A gdzie zadzwonić, gdy widzę uwiązanego psa przez 24h na dobę i szczekającego 20h na dobę?

Zadzwoń jerbro, do Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami. Tel. 279 92 20
http://bazy.ngo.pl/search/info.asp?id=111105

normalnie. łopatka, woreczek i do śmietnika.

mnie rece opadają kiedy widzę te psie kupska na trawie chodnikach itd. jeśli masz psa to albo po nim posprzątaj albo niech ci się załatwia na srodku mieszkania skoro nie przeszkadza ci jego kupa... bo mi na przykład przeszkadza. chodzę codziennie na spacery z dzieciakami i szlag mnie trafia! non stop muszę trzymać syna za rękę, żeby nie wszedł w jakąś "bombę"... i nie jest żadnym wytłumaczeniem, ze pies nie załatwia się do piaskownicy. obok piskownicy może? na srodku chodnika też może???

trochę nie ten wątek moze, ale zjeżyło mnie...

efunia,
Spokojnie-wedle tego co pisze nasz kolega jego pies ma wrodzone, przewlekłe rozwolnienie i nie ma sensu po nim sprzątać.

może to o tym psie? ale chyba nie, bo u nas nie ma takich wysokich bloków UWAGA, niecenzuralne teksty