Niezależne forum mieszkańców Kwidzyna i nie tylko :-)

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Z pozycji miłośnika historii
PostNapisane: 2 lipca 2012, o 18:56 
Offline

Dołączył(a): 23 października 2009, o 15:39
Posty: 210
Lokalizacja: Kwidzyn
Płeć: Mężczyzna
Polecam wywiad z ostatniego numeru: http://www.pulskwidzyna.pl/index.php?art=1181#article

_________________
MS


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Z pozycji miłośnika historii
PostNapisane: 2 lipca 2012, o 19:00 
Offline
Przyjaciel forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 29 marca 2006, o 12:48
Posty: 13854
Lokalizacja: Kwidzyn
Płeć: Mężczyzna
Pozwoliłem sobie przekopiować wywiad na forum:
Cytuj:
Miał Pan okazję czytać nasze wcześniejsze wywiady?

- Tak.



To co sądzi Pan na temat takich publikacji?

- Na pewno pojawiają się dzięki temu ciekawe informacje z życiorysu danej osoby. Dodatkowo pozyskujemy wiadomości o firmach, które reprezentują przepytywani. Równie istotne są dodatkowe zainteresowania, którymi na co dzień nikt się nie chwali, a jak się okazuje to stanowią one sporą część życia tych osób.



Tak więc zacznijmy od Pana krótkiej biografii.

- Urodziłem się w Kwidzynie. Początkowo uczęszczałem do Szkoły Podstawowej nr 1, a następnie była „Tysiąclatka”. Kolejnym krokiem była nauka w jednej z lepszych szkół w Kwidzynie – pięcioletnim technikum ekonomicznym, gdzie moją wychowawczynią była Pani Romualda Deka, a dyrektorem Pan Stanisław Borowiecki. Potem kontynuowałem swoją naukę w nieco innym kierunku, bo zaliczyłem studia historyczne na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.



Było to w latach 70-tych?

- Tak, od 1969 do 1974 roku. Później powrót do Kwidzyna i podjęcie pracy.



Temat pracy magisterskiej dotyczył...

- Stanowiska Prus Królewskich wobec bezkrólewia po śmierci Jana III Sobieskiego.



Skąd wzięła się inspiracja do takiego właśnie tematu?

- Chciałem pisać pracę z historii najnowszej, jednak na naszym roku nie było z tego okresu historycznego seminarium. Najbliżej była epoka saska. W kole historyków była możliwość wyjazdu do NRD, gdzie kilka razy jeździliśmy, a to pozwoliło nam poznać namiastkę zachodniego świata. Te swoje zainteresowania rozwijałem dzięki znajomości kustosza Muzeum Zamkowego - Pana Alfonsa Lemańskiego. Był osobą, która mnie namawiała, abym poszedł na archiwistykę. Ja jednak uciekałem od tych papierów i nie był to kierunek, który najlepiej czułem. Wolałem mniej pracy papierkowej, a bardziej związaną z młodzieżą.



I tak „przytrafiła się” praca pedagoga.

- Tak. Rozpocząłem pracę w Zespole Szkół Zawodowych nr 2 (obecnie Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2). Przez cały okres pracy przypisany byłem do pracy w jednej szkole.



Udało się połączyć pasję z wykonywanym zawodem?

- Tak. Lecz ta historia jest bardziej poszerzona o turystykę i zwiedzanie. Stąd też bardzo duża liczba wyjazdów, wycieczek oraz obozów. Odbywało się to na zasadzie połączenia harcerstwa, historii, turystyki.



Czy ma Pan takie hobby, które nigdy by nikomu do głowy nie przyszło?

- Bardzo długo robiłem zdjęcia - wyłącznie dla siebie. Przez szereg lat Zenit był moim aparatem. Dopiero cztery lata temu zdecydowałem się na aparat cyfrowy. Uwielbiam wędkowanie i zbieranie grzybów. Poza tym, swego czasu, uprawiałem amatorsko różne dyscypliny sportowe.



Sport wyczynowy?

- Byłem blisko sportu wyczynowego. Jednak jestem za leniwy, żeby tak czynnie się w to angażować i poświęcać dla tak ciężkiego treningu. W pełni wystarczało mi dojście do pewnego poziomu sportowego.



Jest Pan systematycznym człowiekiem?

- Może niektórzy tak sądzą, ale ja uważam, że trochę mi brakuje do tej pełnej systematyczności. Tego właśnie wymaga sport, a u mnie niestety zbrakło tego elementu. Kiedy natomiast coś przygotowuję, to niezbędne materiały mam porozkładane i w tym bałaganie wiem dokładnie gdzie co jest. Chociaż teraz przy wykorzystaniu komputerów jest zdecydowanie łatwiej.



Powracając do fotografii. Czy robił Pan zdjęcia tylko do szuflady, czy udało się to wykorzystać w publikacjach?

- Początkowo robiłem to na potrzeby rodziny, lecz później były one wykorzystywane w naszych publikacjach (m.in. „Przewodnik po powiecie”, „Kultura materialna doliny kwidzyńskiej” i kilka wydawnictw w PTTK, czy w „Liwie”).



Pana pierwszym miejscem po domu jest...

- ... zdecydowanie była i jest szkoła. Zawsze uważałem, że jeśli podejmuję się jakiejś pracy to należy te obowiązki wykonywać w miarę możliwości solidnie i tak jak człowiek to potrafi. Na tym wówczas chyba najwięcej cierpiał mój dom, na który poświęcałem zdecydowanie mniej czasu. Na szczęście były wakacje, gdzie można było nadrobić ten stracony czas. Nie ma w tej chwili regionu w Polsce, którego byśmy nie przemierzali pieszo, samochodem czy autostopem. Były to czasy, które teraz wspomina się bardzo miło.



Skąd wziął się pomysł na utworzenie stowarzyszenia?

- W 2001-2002 roku starosta Leszek Czarnobaj rozpoczął tworzenie Kwidzyńskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej.



Tak więc była to agenda samorządu.

- Członkiem stowarzyszenia były samorządy. Ustalone zostały składki, które obowiązują miasto, gminy i powiat. Z tego miasto wywiązuje się do dnia dzisiejszego - natomiast starostwo ma już składkę niższą. Założono Lokalną Organizację Turystyczną Ziemi Kwidzyńskiej „Liwa”, której prezesem został starosta Leszek Czarnobaj. Po roku okazało się, że niemożliwością jest żeby pełnił obydwie funkcje. W trakcie rozmowy zaproponował mi zostanie prezesem stowarzyszenia LOT ZK „Liwa”. Obecnie jest to „Liwa” zupełnie inna, gdyż wcześniej był to Związek Międzygminny „Liwa”, a potem było to Stowarzyszenie Rozwoju Turystycznego Gmin „Liwa”. Do tego stowarzyszenia należały wszystkie gminy, mimo że nie wszystkie chciały w nim być. Zobowiązania tamtego stowarzyszenia przejęła Lokalna Organizacja Turystyczna Ziemi Kwidzyńskiej „Liwa”. Miała ona zajmować się wyłącznie promocją i prowadzeniem informacji turystycznej, bo wcześniejsze stowarzyszenie posiadało ośrodek w Orkuszu, Morawach, kajaki. Obecna organizacja została tego wszystkiego pozbawiona i przekazała majątek innym organizacjom oraz stowarzyszeniom.



Cel jednak pozostał ten sam.

- Promocja powiatu, a właściwie Dolnego Powiśla. W zarejestrowanym statucie jest również wymienione Dolne Powiśle, czyli wychodzimy nawet poza powiat kwidzyński. Ponadto mamy w swoich obowiązkach prowadzenie informacji turystycznej i wejście do systemu informacji turystycznej wojewódzkiej. W niedalekiej przyszłości mają powstać w kilku miejscach miasta kioski multimedialne.



Czy jest Pan przekonany, że pomysł postawienia kilku kiosków multimedialnych załatwi sprawę promocji naszego miasta?

- Jeśli chodzi o sprawę promocji to nie, ale w zakresie informacji zdecydowanie ją poprawi. Umożliwi turyście, po zamknięciu biur turystycznych na terenie Kwidzyna, dotarcie do informacji o ciekawych miejscach, które warto zobaczyć.



Czy według Pana Kwidzyn wykorzystuje swój potencjał zabytkowy?

- Nie. Niestety nie jest wykorzystywany.



Dlaczego?

- Nie wiem. I w takim razie mam również pytanie do Pana redaktora – Czy jest w naszym mieście moda na turystykę regionalną?



U nas takiej mody nie ma.

- Jest tylko turystyka wyjazdowa. Natomiast nie mamy turystyki regionalnej. Dla mnie turystyka naszego regionu wiąże się przede wszystkim z ilością obiektów, które można zaproponować turystom. Jest trochę gospodarstw agroturystycznych oraz hoteli. Były ośrodki wypoczynkowe, które zostały sprywatyzowane i w tej chwili istnieją jakieś zamknięte związki właścicieli tych domków, gdzie turysta nie ma dostępu. Kamień w Gardei, Jaromierz, Rozajny i Brachlewo – tam można nad wodą wypocząć. Pozostałe tereny wodne, mimo że mamy dużo wody są niewykorzystane. Rzeka Liwa, która opływa miasto Kwidzyn z trzech stron – też nie jest wykorzystana. Swego czasu mieliśmy propozycję żeby przejąć gorzelnię w Górkach i zrobić tam bazę sportów wodnych z tawerną i wypożyczalnią sprzętu.



I dlaczego nie doszło to do skutku?

- Ze względu na brak funduszy i brak osób zainteresowanych tym tematem.



Co może zrobić „Liwa” żeby to zmienić?

- Sama niewiele. Rozpoczęliśmy współpracę ze stowarzyszeniami i organizacjami, która układa się pomyślnie. Jestem członkiem Towarzystwa Miłośników Ziemi Kwidzyńskiej oraz Oddziału PTTK. Ponadto bardzo dobrze współpracuje nam się z kwidzyńskim nadleśnictwem. Do tego dwa razy w roku bierzemy udział w targach turystycznych – wiosną w Gdańsku, jesienią w Poznaniu. W trakcie tych spotkań staramy się promować nasz region. Jednak ten produkt turystyczny, który możemy sprzedać turyście w naszym mieście, czy okolicy jest bardzo ubogi. Turysta przyjeżdżając do Kwidzyna - w ciągu nawet kilku godzin, chciałby zwiedzić kryptę, katedrę, zamek i miasto. Do tego potrzebni są przewodnicy, a nie można zorganizować kursu przewodników – ze względu na duże koszty.



Nie można znaleźć tych kilku tysięcy złotych?

- Ktoś musiałby to sfinansować. Były takie próby podejmowane już kilkakrotnie i ostatnio nawet bardzo zaawansowane, lecz ponownie się nie udało. Być może pomysł ministra Gowina wypali i będzie można zrobić kurs nie przewodników, a jakiś „oprowadzaczy” po zamku, katedrze, którzy będą posiadać określoną wiedzę. Mamy kilka miejsc w Kwidzynie, które warto byłoby zobaczyć. W rzeczywistości turysta przyjeżdża i zastaje bramę zamkniętą, a kościół można zobaczyć z zewnątrz. Jeżeli mielibyśmy przewodników, to turysta mógłby zwiedzić również miasto i powiat. Właśnie na targach staramy się zachęcić do odwiedzania naszego miasta i powiatu kwidzyńskiego. Rozdajemy sporo materiałów promocyjnych, ale potrzebne jest wspólne działanie wszystkich tych, którym na sercu leży wykorzystanie potencjału turystycznego Kwidzyna.



Pojawiacie się na targach ze swoją ofertą. Czym ona różni się od konkurencyjnych produktów?

- Robimy wszystko, aby przyciągnąć jak największą liczbę osób zainteresowanych. Udało nam się nawiązać współpracę z Panią Małgorzatą Krause z Dzierzgonia, która jedzie z nami ze swoimi wyrobami i dzięki temu nasze stoisko jest oblegane. Jeśli jednak chodzi o ilość materiałów promocyjnych, w porównaniu z niektórymi regionami, to my jesteśmy bardzo ubodzy. Jest również duża grupa stoisk, gdzie przyjeżdżają całe zespoły regionalne. Koszty wynajęcia stoiska są bardzo duże, a tego dochodzą koszty pobytu, noclegi, wyżywienie. Na zagraniczne targi w ogóle nas nie stać.



Czy nie ma Pan obawy, że nawet gdyby ta promocja była na odpowiednim poziomie to i tak rzeczywistość srogo by zweryfikowała nasze realne możliwości.

- Zachęceni goście mogą być rozczarowani brakiem wypracowanej i kompatybilnej oferty. Chociaż staramy się wypełniać istniejące luki i np. dla gości głównie z Niemiec mamy wystawę starych zdjęć Kwidzyna. Przyjeżdżają tutaj, aby odnowić wspomnienia rodziców, dziadków czy pradziadków.



Co sądzi Pan na temat „Tabularium”?

- Nie do mnie należy ocenianie pomysłu i jego realizacja. Dlatego nie będę wypowiadał się na ten temat, bo uważam że każdy powinien robić to, co do niego należy. W naszym stowarzyszeniu zatrudniona jest na etacie wyłącznie jedna osoba. Jeśli wyjeżdżamy na targi, to otrzymujemy po kilka, najwyżej kilkanaście, sztuk materiałów promocyjnych z miasta i powiatu. Współpracujące z nami inne organizacje turystyczne i punkty informacji mają po kilka tysięcy darmowych wydawnictw promocyjnych i informacyjnych.



Wychodzi na to, że do końca życia będzie Pan wyłącznie pasjonatem.

- Na pewno tak. Chociaż są głosy, że „Liwa” nic nie robi. Chciałbym, aby osoby to mówiące zapoznały się z działalnością Lokalnej Organizacji Turystycznej Ziemi Kwidzyńskiej „Liwa”, a najlepiej by wspomogły radą i własnym społecznym zaangażowaniem.



Aby promować trzeba mieć nie tylko produkt. Potrzebna jest cała przemyślana otoczka.

- Może przewodnicy się w końcu pojawią. Czasami nawet się zdarza, że wspólnie z Antonim Barganowskim oprowadzamy niektóre grupy, ale my sami również nie mamy na to czasu. Przejmując stowarzyszenie nie zdawałem sobie sprawy z ogromu zadań i zobowiązań z wcześniejszego okresu. Mieliśmy mieć minimum trzy stanowiska pracy, a jest zaledwie jedno. Zaczęliśmy również pisać projekty...



W partnerstwie?

- Nie. To są nasze projekty. W tym roku pisaliśmy do urzędu marszałkowskiego o dofinansowanie „Haftu powiślańskiego”, który właściwie zginął, a my wspólnie z Towarzystwem Miłośników Ziemi Kwidzyńskiej prowadziliśmy próbę reaktywacji. Chcieliśmy utworzyć takie małe ośrodki w gminach, gdzie odbywałyby się zajęcia. Jednak nie powiodło się.



Pomimo tego publikacja się ukazała.

- Tak, wydana została w ubiegłym roku. Zorganizowany został na zamku w Kwidzynie jeden kurs haftu powiślańskiego, który cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem.



W czarnych kolorach to wszystko widzę.

- I trudno się dziwić. Olbrzymia ilość zabytków u nas niszczeje, a często znikają zupełnie z powierzchni i nikt za to nie odpowiada. Jeszcze trochę i niewiele zabytków, jako atrakcji turystycznych, pozostanie w powiecie kwidzyńskim. Jednak mam nadzieję, że moda na turystykę regionalną i na poznanie piękna ziemi ojczystej odrodzi się i stanie się siłą napędową w naszym i innych regionach. Ważne, aby lokalny patriotyzm połączyć z oczekiwaniami turystów. Uważam, że nie sztuką jest żyć z małej ojczyzny, sztuką jest żyć dla małej ojczyzny.





Z Henrykiem Michalikiem rozmawiał Marek Sidor

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  


-->

Forum e-kwidzyn jest własnością Stowarzyszenia Promocji Medialnej e-Kwidzyn. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników Forum. Właściciel Forum nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zgłoś post do moderacji.