Historia projektu

Od dawna marzyłem o posiadaniu własnej żaglówki. Przeprowadzenia pierwszej kalkulacji kosztów produkcji własnej żaglówki zawsze nie odłącznie prowadziły do konkluzji, że za pieniądze wyłożone w budowanie jachtu spokojnie mogę żeglować wyczarterowanymi jachtami przez kilka lat, a odpada mi całe „zamieszanie” z utrzymywaniem jachtu.
Później przyszło olśnienie, może trzeba kupić mały, tani otwartopokładowy. Tyle, że jak już nie była to mydelnica z jednym żagielkiem, to o nie było właściwie wyboru. A ceny były 5 cyfrowe. Córka podrastała i chciała mieć coś swojego. Zbiegiem okoliczności poznałem Pana Kazimierza Rybarczyka- projektanta jachtów.

Wspólnie zrobiliśmy założenia do projektu na jesieni 2005r.:

• Krótka, max 3 m, aby zmieściła się na dachu auta osobowego
• Szeroka, aby była bezpieczna
• Płaskodenna, aby szybko wchodziła w ślizg
• Szeroki duży kokpit, aby można była się w nim wygodnie przespać (kokpit około 1,80 m)
• Lekka 50 kg , aby wozić na dachu
• Z pełnym ożaglowaniem bermudzkim – slup (fok i grot)

Dwa tygodnie później pojawiły się pierwsze rysunki. Pan Kazimierz podjął się wykonać prototyp.
Prototyp powstawał metodą "garażową". Kazik sam wycinał i kleił sklejkę, ja zająłem się zaopatrzeniem i pomocą w momentach, kiedy były potrzebne 4 ręce . Początkowo planowaliśmy wykonać prototyp w 4 tygodnie. Skończyło się na 8 tygodniach. Ale w międzyczasie, okazało się że wykonamy samodzielnie wszystko, włącznie z okuciami i drzewcami ( dosłownie ). Pan Kazimierz ma wielki dar. W 3 dni z kilku „desek półek” zrobił przy pomocy piły stołowej, wyrzynarki, szlifierki kątowej i paru zacisków drewniane piękny z wałami prowadzonymi wewnątrz maszt.
Ostatnie malowanie laminowanie giętych sklejek i mogliśmy szukać akwenu. Padło na Zegrze. Większym problemem okazał się transport – prototyp niestety nie ważył 50 kilo , myślę że wyszło tego z 70 kg wiec musieliśmy pomyśleć o pożyczeniu przyczepy. Kolejną przeszkodą był braku auta z hakiem holowniczym .
W efekcie „kołowania” transportu udało nam się dostać na bezwietrzne Zegrze tylko na godzinę. Jacht zwodowaliśmy, otaklowaliśmy i sprawdziliśmy czy sprawdzają się wyliczenia projektanta. Na wozie stał prawidłowo. Nie przegłębiał się był stabilny i zwrotny. Przy wietrze 1 B nie mieliśmy, jednak szans sprawdzić jak się zachowuje pod żaglami.
Zimę przeznaczyłem na zakup haku do auta, własnej przyczepy, aby nie być uzależnionym od pożyczania.
Na prawdziwej wodzie udało nam się przetestować jacht dopiero w roku następnym w wakacje 2006r. w górkach zachodnich. Na początek na martwej Wiśle a później na zatoce. Żaglówka tak dobrze się spisywała że podjąłem decyzje o zrobieniu formy i produkcji całej flotylli dla własnego klubu. Jesień i zimę spędziliśmy na przygotowywaniu i produkcji kopyta. Wymagało to pewnych przeróbek konstrukcyjnych skrzynki mieczowej i kokpitu.
Na początku roku 2007 mieliśmy już 5 kadłubów w różnych kolorach oraz przyczepę do transportu. Marzenie spełnione. Teraz zaczałem zakładać klub. Namawianie rodziców do współpracy, zachęcanie dzieciaków etc. W końcu udało sie! Obóz odbył się w sierpniu i oczywiście mamy jeszcze wiele pracy, ale to już nie początki. Teraz nasz klub działa dalej, więc zapraszamy do zakładki aktualności-->http://www.shark.waw.pl/pl-1_4.html