bastian napisał(a):
Tata przestał chodzić na wybory, a tylko ja z Babcią zawsze idziemy i stawiamy krzyżyk, przy którymś z nazwisk. Chociaż, kto wie może przy następnej okazji sobie odpuścimy…, ale czy to nie byłaby swego rodzaju kapitulacja?
Uważam, że twierdzenie o konieczności chodzenia na wybory to dogmat wciskany nam od wielu lat przez media. Dzięki jakiejś tam frekwencji nadal mogą mówić, że są wybrańcami narodu i dlatego tak im na tym zależy. Niestety tak naprawdę nie mamy realnego wyboru, bo konstrukcja ordynacji wyborczej nie dopuszcza nowych ludzi i partii, które mogłyby coś zmienić.
Jak Twój tata już nie głosuję, aby wyrazić sprzeciw wobec tym pseudowyborom i aby wiedzieli, że ich szopka nie ma poparcia w narodzie.
canario napisał(a):
Gdyby nie wasza działalność to ludzie nadal staliby w kolejkach za papierem toaletowym i każda próba manifestacji swojej opinii kończyła by się pałowaniem.
Jest jedno "ale" - to skończyło się 20 lat temu.
I tu się baaardzo mylisz. TO się bardzo nie skończyło. Jeden banalny dowód - krwiożercza walka o tamte czasy i o to, aby jak najmniej faktów wychodziło na jaw. Gdyby prawda o tamtych czasach nie miała większego znaczenia temat umarłby śmiercią naturalną i zajmowaliby się nim tylko historycy i hobbyści. Jeśli natomiast zajmują się tym politycy, to znaczy że jest w tych "historycznych" przekazach jakaś tajemna moc, a może i siła napędzająca ten teatrzyk, który oglądamy w telewizji?
canario napisał(a):
Ale co zmieni rozpatrywanie czy Wałęsa to ćwiok czy nie? W czym pomoże to Polsce? Co zyskamy w Europie? Jakie rozwiązanie możemy im zapewnić?
"Idźmy naprzód i przestańmy roztrząsać przeszłość". To moim zdaniem kolejny dogmat, "przekaz podprogowy" serwowany nam przez media od "okrągłego stołu". Osobiście najbardziej zapamiętałem powtarzającego tę mantrę naszego ojca narodu Aleksandra Kwaśniewskiego.
Tak na samą logikę czy nie uważasz
canario, że coś tam z tyłu śmierdzi, skoro tak bardzo onym zależy abyśmy się nie oglądali za siebie?
Budslavsky napisał(a):
Najczęściej ten bohater kojarzy mi się jednak z Dyzmą, któremu się udało, w przeciwieństwie do jego armii, którą teraz nazywa nieudacznikami.
Tu się nie zgodzę, choć z większością Twoich (piszę na Ty, bo zauważyłem, że taki tu zwyczaj) przemyśleń się zgadzam i poznawanie ich sprawia mi przyjemność.
Kariera Dyzmy zawiera w sobie dużo przypadkowości. Czy uważasz, że ówcześnie "ustępująca" władza, za którą bądź co bądź stała jeszcze większa z KGB w ręku, pozwoliłaby sobie na taką dozę przypadkowości?