Pozwolenia na budowę może i nie trzeba, ale pamiętajcie, że np cały obszar Starego Miasta objęty jest ochroną konserwatorską - nawet jeśli dany budynek nie jest wpisany do rejestru zabytków.
Osobiście nie wyobrażam sobie, żeby coś takiego zamieścić np na deptaku na Piłsudskiego.

Masz na myśli gabaryty, czy bardziej to, że jest to reklama świecąca (dynamiczna). Bo jeśli gabaryty, to jakie jest maksimum?

Chodzi o to, że reklama byłaby dynamiczna i zapewne jaskrawa, przyczepiona do budynku.
Z prawnego punktu widzenia, wszędzie w Kwidzynie, gdzie są uchwalone miejscowe plany zagospodarowania kolory zewnętrzne budynków muszą być pastelowe (to jest szczególny zapis, którego nie ma w większości polskich miast) - i wieszanie reklam ledowych na budynkach już jest sprzeczne choćby z tym.
Tam, gdzie działa ochrona konserwatora zabytków bezwzględnie nie powinno się umieszczać nawet tradycyjnych większych (choćby 1m2) reklam - bo wystarczy jeden list postronnej osoby do konserwatora zabytków - a co tu mówić o ekranach ledowych.
Jest też coś takiego jak szczególna ochrona dotycząca całego Starego Miasta - nawet, jeśli dany budynek nie jest wpisany do rejestru zabytków. Jeśli komuś taka reklama się nie spodoba i napisze w odpowiednie miejsce to najprawdopodobniej trzeba będzie ją zdjąć. W długofalowych planach miasta jest przywracanie miastu historycznego wyglądu - stąd finansowanie kredytów na remonty kamienic itp...
Trzeba popytać u powiatowego konserwatora najlepiej i zobaczyć, czy dla danego budynku takie coś będzie ok - bo przykładowo na remontowanym kinoteatrze ekran led będzie, ale to jest budynek bardzo młody w porównaniu z tym co jest np na Piłsudskiego.

Rozumiem i dziękuję za wskazówki.
Idąc Twoim tropem na deptaku (przynajmniej teoretycznie) też można by było umieścić tablicę LED, np na nowo wybudowanych budynkach typu DH Tęcza, ale to inna bajka. Ok, będę pamiętał, by pytać o opinie naszych władz.

Przyszło nam żyć pod okupacją reklam, a postępująca degradacja przestrzeni publicznej w Polsce stała się zagrożeniem kulturowym. Reklama to łatwe i spore pieniądze. Potrzebują ich także nawet bardzo zacne instytucje, więc i one oklejają się nimi, dając przykład pomniejszym.

Krajobraz miejski w coraz większym stopniu staje się śmietnikiem upstrzonym kiczem, tandetą i agresją wizualną najnowszych nośników reklamy. Samorządy nie mają skutecznych narzędzi prawnych, by regulować ład przestrzenny i powstrzymywać fale powodzi reklam.
Postrzępione banery na Hotelu Kaskada, ciekawa architektura dworca oblepiona płachtami reklam, zielony skwerek z popiersiem Chopina ze stylową XIX-wieczną willą w tle i z pulsującym jaskrawymi kolorami świecącym ekranem, oraz wiele innych takich miejsc w mieście, czy czyni nas bardziej cywilizowanymi i nowoczesnymi?

Uważam, że w tym temacie spotkało nas to, co najgorsze – czyli zobojętnienie na ten bałagan.
Branża reklamowa mówi o badaniach, z których wynika, że tylko 6 proc. ludzi postrzega reklamę jako problem. Zakładając, że to prawda to oznacza to, że „ktoś uciął nam część mózgu odpowiedzialną za percepcję”. Zobojętnieliśmy, nie widzimy problemu.

Razi nas, gdy ktoś w forumowej pisaninie używa samych dużych liter. Protestujemy wtedy mówiąc mu: nie krzycz. A co z przestrzenią publiczną, z krajobrazem miejskim, w którym coraz więcej walących po oczach reklam.

Walka z reklamą to taka walka z wiatrakami, więc problem dotyczy tu raczej jakiegoś dozoru nad reklamami, tak by wzbogacały one przestrzeń publiczną, ale nie w sposób degradujący ją.
Podobno obecne przepisy to zlepek doraźnych zmian i mieszanka rozporządzeń. Konieczna jest odrębna ustawa precyzyjnie regulująca sferę informacji komercyjnej. (Jutro wchodzi w życie przepis zakazujący w TV i w radiu reklam głośniejszych niż poprzedzający je program.)

Wątpliwa atrakcyjność takich gadżetów miejskich jest jaskrawy pulsujący ostrzał przechodniów z ekranów świetlnych ma ten sam estetyczny i psychologiczny urok, co wuwuzele z aktualnych mistrzostw afrykańskich.

Walka z rażącą reklamą powinna leżeć w gestii samorządów. Można to spokojnie zapisać konkretnie w miejscowych planach zagospodarowania, które właśnie władza samorządowa uchwala. Problem jednak leży w tym, że mało miast ma takie plany sporządzone. Najlepszym przykładem jest Warszawa, gdzie od lat walczy się z banerami przykrywającymi nawet kamienice na Krakowskim Przedmieściu... nie mówiąc już o tym co się dzieje w ścisłym centrum:
http://adblog.media2.pl/images/2007-03- ... nda-01.jpg

W 100% się z Panem zgadzam - wygląda to bardzo nieestetycznie. W przypadku dworca, to chyba tylko kwestia odpowiedniej interwencji konserwatora zabytków, jak wspominał kolega Paweł.

Żyjemy w takich a nie innych czasach, wszystko się zmienia czy tego chcemy czy nie...
Mając do wyboru patrzenie na postrzępiony baner, tablicę (wraz z zardzewiałą ramką) z napisem wykonanym i nie odrestaurowanym z lat osiemdziesiątych, a dobrze przygotowany, stonowany spot reklamowy na estetycznie zamontowanej tablicy led - chyba bez względu na przekonania - każdy wybierze tablicę led.
Proszę mnie źle nie zrozumieć - nie chcę umieszczać czegoś wbrew zdrowemu rozsądkowi, wyznaję zasadę, że miejsce jest dla wszystkiego, ale wszystko na swoim miejscu.
Uważam także, że telebim, który ma być w przyszłości zamontowany na kinoteatrze... hmm jeśli będzie on visa vi Katedry - to będzie to nieporozumienie.
Pozdrawiam