Nie dające się ukryć moje zaangażowanie w tym temacie zobowiązuje do konsekwencji.
Chcę uprzedzić ewentualne zarzuty o wzniecanie zbędnych niepokojów, jak i te pojawiające się o rzekomym podłożu politycznym podejmowania tego tematu.
Wizja referendum jest dalszą i ewentualną perspektywą, uwarunkowaną uprzednią niezbędną i wyczerpującą akcją informacyjną skierowaną do mieszkańców a dotyczącą wszystkich uwarunkowań i następstw budowy regionalnej instalacji do termicznego przekształcania odpadów przy zakładach IP w Kwidzynie . Mówiąc w skrócie – spalarni odpadów.
Mieszkańcy Kwidzyna i okolic w swej większości nie mają żadnej wiedzy o tym projekcie. Przeprowadzany sondaż telefoniczny nie spełnia wymogów rzeczywistych konsultacji społecznych, a nosi cechy jedynie formalnego wybiegu.
Przed wyrażeniem swego zdania w sprawie ulokowania spalarni w Kwidzynie jego mieszkańcy muszą mieć pełną wiedzę o skali projektu, o proponowanej technologii spalania odpadów i o wszystkich możliwych następstwach funkcjonowania tej instalacji, a także i o programie postępowania z odpadami procesu spalania, które są jeszcze bardziej szkodliwe i niebezpieczne, niż wydzieliny z komina.
Trwa szum informacyjny, któremu wcale nie zapobiega brak działań wyjaśniających gospodarzy „ziemi kwidzyńskiej” (poza zdawkowym podawaniem niesprecyzowanych korzyści: dla miasta? dla mieszkańców? oraz argumentem
ad rem, jakim jest powoływanie się na spalarnię w Wiedniu z architekturą
Friedensreicha Hundertwassera).
Z
mediów docierają do mieszkańców różne sprzeczne informacje, jak ta ostatnia z Polskiego Radia pr.1, że w Kwidzynie powstaje największa w Polsce spalarnia. (Praktycznie to dotąd funkcjonuje w Polsce tylko jedna i to na niewielką skalę.)
Mamy już w mieście największy w Europie „kibel”, czyli zamkowe
Gdanisko, którym słusznie chwalimy się przed innymi i raczej to ta budowla z innymi lokalnymi atutami bardziej spełni oczekiwania włodarzy miasta, deklarujących przekształcenie Kwidzyna w ośrodek atrakcyjny turystycznie.
Wbrew różnym sugestiom, celem akcji nie jest jakieś „obalanie władz”, a jedynie swoista petycja do nich, by w tej sprawie opowiadały się one głównie po stronie mieszkańców, także wtedy, gdy będą oni mieli odmienne zdanie.
Najpierw potrzebne są wiarygodne i pełne informacje. Dopiero wówczas, gdyby nastąpiło potwierdzenie niepokojów związanych z uciążliwościami i zagrożeniami grożącymi mieszkańcom, to należałoby zapytać ich w referendum, czy jest świadoma zgoda na realizację tej inwestycji w ich mieście.
Tak się składa, że nie posiadam w mieście Kwidzynie czynnego prawa wyborczego, więc eliminuje mnie to z formalnego udziału zarówno w grupie inicjatywnej, jak i udziału w ewentualnym referendum.
Deklaruję jednak swe zaangażowanie w tą sprawę, i wspieranie inicjatyw obywatelskich , ale tylko pod warunkiem zachowania przez nie swej niezależności od jakichkolwiek bądź aspiracji politycznych. Jest to sprawa ważniejsza niż takie, czy siakie podziały, wobec decyzji zmieniających jakość życia w mieście na wiele pokoleń.
Ostatnio odświeżono w pamięci wielu kwidzyniaków wybrane fragmenty z „Obowiązków pracodawcy i pracowników IP” :
Cytuj:
- Podejmując decyzje rozważamy co jest najlepsze dla całej firmy.
- Wszyscy – zespoły i poszczególne osoby - jesteśmy odpowiedzialni za wywiązywanie się z obietnic wobec klientów i biznesu.
-
Skupiamy się bez reszty na wynikach biznesu i powodzeniu klientów.
- Trzeba unikać, eliminować, rozwiązywać lub ujawniać wszelkie sytuacje, które tworzą lub wydają się stwarzać konflikt interesów pomiędzy interesami osobistymi a interesami Spółki.
http://www.internationalpaper.com/docum ... h_Code.pdf Ośmielę się powtórzyć zdanie z „Raportu o stanie Kwidzyna – Agenda 21” (
www.ekokwidzyn.pl/UserFiles/File/prawo/ ... widzyn.doc ), które
wisi nad miastem niczym biblijne
„mane, tekel, fares”, co w lokalnej wersji brzmi następująco:
Cytuj:
”Silne uzależnienie gospodarki miasta od przedsiębiorstw operujących w skali globalnej, zwłaszcza od International Paper, które ze względu na swój potencjał ekonomiczny nie muszą liczyć się z lokalnymi uwarunkowaniami.”
Na wszelki wypadek przypomnę też, że udział w ewentualnym referendum, to taka powinność obywatelska jak i inne wybory, a sam akt głosowania jest niejawny (niejawny również dla pracodawcy, który wprawdzie kupuje i płaci za ręce i głowy swych pracowników, ale już nie koniecznie musi władać ich "duszą").