Zapewne nikogo to nie zdziwi, bo jeszcze w narodzie pokutuje hasło, "Czy się stoi, czy się leży...", ale żeby temu hołdowały młode kasjerki w samie Biedronka na Słowackiego, to mnie zbulwersowało. Podchodzę dziś po piętnastej do kasowej kolejki nr 3, by się kasjerce pochwalić moim zakupem i zostać rozliczony. Stoję i czekam chwilkę, a ta już z daleka mnie przegania do kasy nr 1. Myślałem, że chce wyjść za potrzebą, więc przeniosłem się do wskazanej, ale patrzę, że do tej, którą grzecznie opuściłem, podchodzą sobie klienci, a ta, jak gdyby nigdy nic, ich kasuje bez zmrużenia oka. Jak myślicie, czy to był nowy chwyt reklamowy Biedronki, by niektórzy klienci musieli dłużej czekać w kolejce? Przynajmniej ci, na emeryturze, bo mają więcej czasu? Czyżby klienci byli już tak zbzikowani, że każde przejawy sobiepaństwa personelu potraktują jako akt łaski i niebiańskiej szczęśliwości? Ponieważ nie jestem w niczym winien ich niskich pensji, więc nie mam zamiaru dawać im satysfakcji z przeganiania mnie z kolejki, bo tak się podoba i już. Mogę tam nie kupować, bo robię to z przyzwyczajenia, a od tej chwili będzie mnie coś do Biedronki uprzedzało. I to za każdym razem, kiedy zobaczę tę ... twarz za kasą.
_________________ Każda Ojczyzna ma swoich fanów
|