Wczoraj byłem w muzeum obozu koncentracyjnego w Sztutowie. W jednym z baraków rodzina z Niemiec ( rodzice ok. 45-50, dwójka młodzieży 15-20 lat ) strasznie głośno się zachowywali, wręcz śmiali.. nie wiem z jakiego powodu nie znam na tyle niemieckiego, ale nie było to grzeczne i osobiście poczułem się urażony, wiedząc co SS robiło w takich obozach z więźniami.

Kilka chwil później ta sama rodzina zaczęła robić zdjęcia w budynku krematorium również ze sporym entuzjazmem.

Nie wiem, czy może mam do tego złe podejście, czy może źle odbieram takie sytuacje, jednak ja wchodząc do tego muzeum odczułem, że zbędne rozmowy na tym obiekcie nie są na miejscu, co dopiero śmianie się. Dla mnie miejsce, gdzie zostało zamordowane ponad 110 tys. ludzi, jest swego rodzaju pomnikiem żałobnym dla tych ludzi, i należy im się szacunek, przynajmniej pośmiertny..

Nie chcę tutaj tworzyć stereotypu turystów z Niemiec, być może był to wybiórczy przypadek, jednak cała sytuacja była strasznie niemiła i dla mnie wręcz krępująca.

W takich wypadkach daje o sobie znać nieznajomość języków.

Poza tym,na świecie panuje przekonanie o."polskich obozach " więc kto broni szwabom się śmiać .....

NOWY(L), tu nie chodzi o znajomość języków - mogli sobie rozmawiać na jaki temat chcieli, ale według mnie jest to miejsce, w którym należy zachować powagę. To tak jakbyś zaczął się głośno zachowywać w Meczecie, albo byś się do niego nieodpowiednio ubrał - rozstrzelaliby Cię

Nie zrizumiales mnie.
Gdybyś znał niemiecki ,to na pewno zwrocilbyś im uwagę(przynajmniej mam taką nadzieję ).

No jak widać polskiego też do końca nie rozumiem

Mogłem to zrobić po angielsku, ale sytuacja tak mnie zdziwiła, że nawet o tym nie pomyślałem. Następnym razem.

Masz racje. W takich miejscach ja nawet nie rozmawiałam, nawet szeptałam. Jakoś tak odruchowo miałam.

Ale ja Ciebie dobrze rozumie.
Dla nas ,Polaków kwestia zachowywania się w takich miejscach jest oczywista.Dla europejczyków często jest jeden.z kolejnych punktów wycieczki.
Molo w Sopocie ,McDonald,krematorium ,selfie na fejsika i wakacje zaliczone.

Na zachodzie, każde zachowanie niezgodnie z obyczajami, kończy się interwencją policji. Trzeba by i u nas obcokrajowców uczyć naszych zwyczajów i zgłaszać takie incydenty.

Pomysł sam w sobie ma sens,aczkolwiek obawiam się "jakości: interwencji.
O ile w ogóle do niej by doszło.

Takie zachowania trzeba dusić w zarodku. Możesz mówić po naszemu, i tak pewnie języka nie zrozumie, ale tzw bodylenguidź powinien dać do myślenia. Jak nie skuma - ostrzegawczy strzał w potylicę z liścia. Najlepiej najmłodszego. Niech się starzy zastanowią jaki błąd wychowawczy popełniają.

Wielka szkoda , że nie zareagowałeś ostro , wystarczyło wrzasnąć - RAUS !!!
Uczmy niewychowanych Niemców kultury !!!

Jest coś takiego w języku międzynarodowym, co pasowałoby do tej sytuacji.

Przykładasz palec wskazujący do ust i robisz "ciiiii".

Jeżeli to nie przynosi spodziewanego skutku pukasz się tym palcem w czoło i na odchodne rzucasz pogardliwe spojrzenie.

Michał,
Genialne w swej prostocie, tylko czy do takich prostaków, którzy przychodzą do takiego miejsca i tak się zachowują by dotarło? Szczerze w to wątpię ale zapamiętam Twoją radę, obym osobiście nie trafił na taką sytuację

Niemcy są przyzwyczajeni do wykonywania rozkazów.

Jeśli chcemy być bardzo grzeczni to stosujemy:
Ich bitte um Ruhe! (proszę o ciszę)
Jeśli ma to być karcący rozkaz, to wystarczy:
Ruhe! (czyt. rue)

Aż nie wierzę w to co czytam. Miałam okazję być kilka razy w Stutthofie i nie spotkałam się z taką sytuacją. W krematorium ludzie płakali, zwłaszcza starsi. Jedyne co mnie drażniło, to kolonijne wycieczki małych dzieci, które zupełnie nie rozumiały powagi miejsca, a opiekunowie jakoś za specjalnie się tym nie przejmowali.