Co się dowiedziałem na poczcie... obecnie list polecony nie musi być do rąk adresata, może być wrzucony do skrzynki (czy to jest nadal list polecony?). Czyli obecnie list polecony to taki list zwykły, ale drogi. Nikt nie zagwarantuje, że adresat go otrzyma, bo nie musi.
Informacja na poczcie i do listonosza nic nie dała (swoją drogą panie na poczcie były bardzo miłe i autentycznie chciały pomóc). Rozmowa pracowników poczty z listonoszem też nic nie dała. Skarga na poczcie głównej polegała na tym, że miałem udowodnić że listu nie otrzymałem - kpina

. Też oczywiście nic to nie dało.
Podsumowując - list przejechał całą Polskę, został wydany do doręczenia i zaginął w drodze z poczty do skrzynki. Został oznaczony w systemie jako doręczony, więc sprawy nie ma. Nikt nic nie wie, do niczego się nie przyznaje, nikt nie poniósł konsekwencji, czyli tak po polsku, zgodnie z tradycją PRL "Nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobi?"