już nie - posiadam plastik
- więc najbliższa wizyta jeśli będę musiał - za "10 lat".
Ale po co mam prosić o azyl - nie czuję się prześladowany a jedynie oszukiwany. Czuję, że moje pieniądze były marnotrawione - moim "azylem" była deklaracja w Urzędzie skarbowym z której wynikało, że nie jestem rezydentem RP i podatki płacę tam gdzie mieszkam i zarabiam - czyli poza terenem kraju przez okres dłuższy niż 184dni w roku. Więc jedyne podatki jakie obecnie opłacam w Polsce to vat od abonamentu telefonicznego, telewizyjnego, i jakieś drobne zakupy. To był mój wybór - co nie zmienia faktu że jestem polakiem i boli mnie jak obserwuję te wszystkie bzdury które się tam wyprawia. Tutaj żyję, zarabiam płacę podatki i korzystam z udogodnień tutejszego systemu podatkowego - ale nie zamierzam nigdy powiedzieć o sobie, że jestem Irlandczykiem, bo jestem polakiem, tak wychowuję swojego syna i tak wychowam drugie dziecko na które czekamy z żoną. Boli mnie, że za każdym razem gdy ktoś skrytykuje jakieś zjawisko w Polsce - mieszkając poza jej granicami - zaraz słyszy - "pozbądź sie obywatelstwa", "nie wracaj", "łatwo mówić z daleka jeśli sam nic robisz" itp. Polska i społeczeństwo chętnie korzysta z pieniędzy transferowanych przez emigrację, ale odnoszę wrażenie ( i nie tylko ja ), że w ogóle nie szanuje ani ich ani ich spostrzeżeń - które czasem mogą wydać się wartościowe. Z powierzchni nasza planeta też jest raczej bardziej płaska niż okiem astronauty...