Czasem pływamy w górę rzeki, czasem w dół a czasem musimy się po prostu przez nią przeprawić...
Zaczynamy nowy temat dotyczący powyższego od Grudziądza po ujście
Gdyby ktoś się wybierał do Gdańska przez Mikoszewo - niech ma na uwadze że może go spotkać przykra niespodzianka....
Cytuj:
Awantura o prom do Mikoszewa
wczoraj
Prom, kursujący od lat ze Świbna na Mierzeję Wiślaną, wciąż stoi na jednym z brzegów pusty i nie przewozi pasażerów. Choć jednostka ta ma łączyć oba brzegi przekopu przez Wisłę, na razie podzieliła właścicieli.
W awanturę o prom zamieszana jest już policja, prokuratura, sąd, a pośrednio także spółka Żegluga Gdańska z jej prezesem Jerzym Latałą na czele. Co zdumiewające, współwłaściciele promu: Jerzy Łazarewicz i Marek Wolak, chcą, aby prom pracował. Szkopuł w tym, że obu jego armatorom coraz bardziej zależy, aby pływać na własną rękę. I tu wydaje się, tkwi problem. Łazarewicz donosi na Wolaka do prokuratury, że ten dąży do zniszczenia statku i po kryjomu wykrada jego części, a także inspirował poluzowanie liny rozciągniętej między brzegami Wisły. Wolak z kolei złożył doniesienie do prokuratury, że Łazarewicz porwał w minioną sobotę jego prom, a na dodatek sam poluzował linę, aby wszelkie podejrzenia padły na Wolaka. Panowie przyznają, że ich sytuacja przypomina tę znaną z filmu ,Sami swoi", gdzie Kargul z Pawlakiem kłócili się na śmierć i życie o miedzę. Obaj twierdzą także, że wielokrotnie przedstawiali różne propozycje na rozwiązanie tego pata. Wszystko na nic. Prom stoi zacumowany na swym miejscu w Świbnie, a od kilku tygodni samochody i autobusy chcące przeprawić się do Mikoszewa jeżdżą naokoło, nadkładając 20 kilometrów drogi.
Prom między Świbnem a Mikoszewem powinien pływać już od miesiąca. Wciąż jednak stoi na przystani, gdyż jego właściciele nie mogą się dogadać. Obaj chcą przewozić ludzi, tylko najlepiej oddzielnie.
- Pan Wolak odstąpił od spółki z moim teściem, gdyż najprawdopodobniej "dogadał się" z Żeglugą Gdańską, która ma już w Elblągu niemal gotowy, większy prom, który mógłby zastąpić nasz. Wolakowi zależy na tym, aby stary prom, którego wciąż jest współwłaścicielem, nie pływał. Wtedy Żegluga miałaby szansę uzyskać od Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej zgodę na dzierżawę pasa wodnego i prowadzenie przeprawy - opowiada Tomasz Kalkowski, zięć Jerzego Łazarewicza, współwłaściciela promu. - On chce uniemożliwić nam uruchomienie promu. Zniszczył mechanizm statku i w sobotę wieczorem poluzował główną linę - dodaje Kalkowski.
Wolak odpiera zarzuty dawnego wspólnika. - Pan Łazarewicz bez mojej zgody przeprowadził prom z Przegaliny, po prostu go porwał. Złożyłem w związku z tym wniosek do prokuratury, a co do liny to poluzował ją sam Łazarewicz, aby mnie w to wrobić - tłumaczy Marek Wolak, drugi z właścicieli promu.
Przyznaje jednocześnie, że chciał wejść w spółkę z Żeglugą Gdańską i dzierżawić budowany przez nią nowy prom. Jak twierdzi, proponował udziały Łazarewiczowi, tyle że ten w ostatniej chwili wycofał się.
Jerzy Latała, prezes Żeglugi Gdańskiej nie przeczy, że budowany w Elblągu prom powstaje z myślą o przeprawie między Świbnem a Mikoszewem. Nie pamięta jednakże, aby z którymkolwiek z właścicieli starego promu ustalał warunki umowy dotyczącej dzierżawy nowej jednostki.
- Rozważałem wiele wariantów, ale ani z panem Wolakiem, ani z panem Łazarewiczem nie rozmawiałem konkretnie na ten temat. Obecnie coraz bardziej skłaniam się ku rozwiązaniu, aby to Żegluga Gdańska na własną rękę prowadziła tę przeprawę - wyjaśnia prezes Latała.
Maciej Pawlikowski - NaszeMiasto.pl
http://gdansk.naszemiasto.pl/wydarzenia/607229.html