Wielkie dzięki Piotrek

Mega, sądzisz, że miałbym szanse wdrapać się na Kościelec? Jak mówiłem - oglądałem Twoje foty i muszę przyznać, że robią wrażenie

Pewnie, ze mialbys szanse. Koscielec wyglada na bardzo trudny a tak naprawde to jak spacerek po duzej ilosci schodow. Jest tylko jeden bardzo istotny szczegol: POGODA. Jesli pojawi sie najmniejsza oznaka deszczu nalezy sie szybciutko ewakuowac. Na koscielcu nie ma zadnych zabezpieczen typu lancuchy, czy drabinki i Twoje bezpieczenstwo zalezy tylko od przyczepnosci obuwia.
Wiem, ze jestem nudny ale polecam Orla Perc, Koscielec, Rysy czy Przelecz pod Chlopkiem ale dopiero po upewnieniu sie jak reagujesz na wysokosc, zawsze z szacuneczkiem i pamietaj ze tym, ze najwazniejsza jest umiejetnosc wycofania sie !!
Po Twoich wypowiedziach widac ze juz jestes napalony
Do zobaczenia na szlaku!
Koscielec

Hmm... Mega, powiem Ci, że pierwszym postem jakim mi odpisałeś, zdusiłeś mój zapał na rzucanie się na Gerlach itd.
Teraz wiem, że mój wypad w Tatry będę musiał rozibć na dwie części:
Pierwszą - na rozgrzewkę Kasprowy i Giewont do tego przydało by się jeden albo dwa dwutysięczniki (jeszcze nie wiem które, ale myślę o Kościelcu czy Zawracie)
Drugą - te dwutysięczniki z pierwszej części na rozgrzewkę, a potem już ambitniej

Fakt, mam lęk wysokości i nie wiem jak sobie poradzę, jeśli będę miał problemy to może wybiorę się na bungie aby go przełamać, oczywiście wiem też, że będzie mnie to kosztowało trochę przygotowania zarówno fizycznego jak i taktycznego.

Nadal pozostał największy problem - muszę znaleźć przynajmniej jednego zapaleńca
Może jeśli już będę wiedział czego chcę, założę konkretny temat...

Dobrze kombinujesz. Nie bylo moim zamiarem Cie zniechecac, tylko troche 'ostudzic'. Kroniki TOPR sa pelne nazwisk ludzi, ktorzy na pierwsze wyjscie wybrali cos ponad swoje mozliwosci.

Oczywiscie, ze masz i to oznacza, ze jestes jak najbardziej normalnym czlowiekiem. Ja tez mam. Pytanie tylko, jak sie pod jego wplywem zachowujesz. Najgorsza mozliwosc to panika lub totalny paraliz. Taki delikwent potrafi wejsc calkiem wysoko i tam na gorze cos sie takiego dzieje, ze nie da sie go namowic na zejscie (nawet ta sama droga). Co ciekawe nie dowiesz sie jak na to reagujesz, dopoki nie znajdziesz sie tam na gorze.
Dlatego uwazam, ze dobrze kombinujesz z tym rozbiciem na kilka etapow.

To prawda, nie wiem. Myślę, że jeśli już to zwyczajnie się zatrzymam i w pewnym momencie nie wszedłbym dalej. Jak dotąd patrzę na to w ten sposób - wchodzę tam, skąd nie będę bał się zejść. A jeśli już to pewnie z wielkim oporem, ale no co... jak się weszło to trzeba zejść.
Poczytam jeszcze trochę i wybiorę sobie jeden dwutysięcznik a drugi w razie gdyby mi dobrze poszło - taki "plan B"

Jeśli zależy Ci na tych dwóch tysiącach, to zasuwaj na Kasprowy, a z niego na Beskid (2012).
Jeżeli okaże się, że rzeczywiście masz lęk wysokości objawiający się tak:
to stamtąd nawet taczką Cię zwiozą. Od Kasprowego biegnie tam tzw. ceprostrada. Jest szeroko i bezpiecznie.

Dotychczas myślałem, że lęk wysokości to jakiś wymysł. Tak było do zeszłego weekendu. Mój kumpel wlazł na most komandorski zawieszony 4 metry nad ziemią i wtedy go dopadło. Z zejściem nie było już tak milutko. W końcu spadł i zawisł na asekuracji. Przeżywał sprawę do końca dnia.

heh nie zależy mi na dwóch tysiącach, ale na jakimś stosunkowo trudnym "przeciwniku". Takim, ktorego pokonanie da ogromną satysfakcję

Kurde ja nie wiem... czy faktycznie nikt nie ma żadnych planów podróżniczych na przyszły rok czy może boicie się ich obnażyć?