Jako motto do tych paru słów krytyki wykorzystam tekst ze stopki tworu nazwanego buńczucznie „Mapa przyrodnicza Powiatu Kwidzyńskiego”:
„Niniejszy dokument został opublikowany dzięki pomocy finansowej Unii Europejskiej. Za treść tego dokumentu odpowiada Stowarzyszenie „Ekoinicjatywa”, poglądy w nim wyrażone nie odpowiadają w żadnym razie oficjalnego stanowiska Unii Europejskiej.” (pisownia oryginalna !).
Jakiś czas temu wpadł w moje ręce kolejny „wytwór” kwidzyńskiej myśli ekologicznej i ręce mi opadły. Trudno powiedzieć czy mapa ta to efekt zwykłego niechlujstwa i lenistwa, czy też zamierzonego sabotażu mającego ośmieszyć partnerów projektu takich jak Starostwo Powiatowe, Nadleśnictwo czy KTR.
Ale po kolei. Twór ów składa się z dwóch części, mapy właściwej i części opisowej. Zacznijmy od mapy, której podkładem jest powojenna mapa topograficzna 1:50000 będąca generalizacją przedwojennej (!) „setki” WiG-u. Co prawda, podkład ten został wielokrotnie zmieniany i uzupełniany jednak niekoniecznie z pozytywnym efektem. Trudno, ekolodzy nie muszą znać się na mapach, mają „kochać przyrodę” i cieszyć się tym co podsunie im zaprzyjaźniona firma wydawnicza „EKOcośtam”. Wspomnę tylko, że istnieją doskonale aktualne podkłady topograficzne, które mogłyby być wykorzystane w tym projekcie. Pierwszym co rzuca się w oczy jest „zawinięcie” południowej części powiatu na drugą stronę arkusza. W kartografii jest to rzecz karygodna ale pewnikiem zabrakło papieru lub wyobraźni chociaż mniemam, że jednego jak i drugiego. Kwidzyńska „myśl ekologiczna” nie sięga też zbyt daleko, gdyż brak takich elementów jak wyraźnie zaznaczona ramka mapy (która nie jest li tylko elementem ozdobnym) w znacznym stopniu ogranicza wykorzystanie jej w GPS-owych aplikacjach np. OziExplorer.
Najbardziej radosną „twórczość” można zobaczyć w nowo powstałych nazwach cieków wodnych jakimi dzielni ekolodzy „ochrzcili” nasze wody. Ewenementem jest tu kanał MSZCZYNA jak nazwano kanał Mszczuja. Nazywanie rzeczki Cyganowki – Cyganką (Miłosną) też nie ma żadnych teoretycznych podstaw a jedynie ekologiczne zabawy z językiem. Tak samo jak nazywanie Liwy na odcinku „przełomowym „ Liwą (Renawą). Praktycznie nie używana nazwa Renawa dotyczy tylko nizinnego odcinka Liwy i jako rusycyzm wprowadzony po wojnie powinna być jak najszybciej zapomniana. Zapomniano zaś o takich ciekach mających nazwy własne jak chociażby Wandówka, Potok Czarownic, Marezka Struga czy Dankowska Struga. Zapewne tez brakiem wiedzy można tylko wytłumaczyć brak umieszczenia na mapie tak istotnych dla przyrodnika miejsc z oznaczeniem „młyn-elektrownia” jak Młynisko, Nowy Młyn czy Bogusze. Plącze się co prawda w „Pruskim lesie” oznaczenie miejsca KOMNY (!) ale Bóg raczy wiedzieć co jedli autorzy mapy w trakcie jej edytowania.
Żeby nie wspomnieć o Czchówku.
Można zaobserwować też znaczne nieścisłości w oznakowaniu nazw miejscowych (pisanych kursywą) wiele istotnych pominięto, za to wpisano takie które najstarsi ludzie nie pamiętają.
Tu kłania się wspomniany wcześniej podkład i brak selektywnej wiedzy u autorów. A wystarczyło tylko zajrzeć do ogólnie dostępnej literatury (Lemanski, Górnowicz)
Wybiórczo potraktowano też kategorię pensjonaty, agroturystyka , rozumiem sympatie i antypatie szefowej stowarzyszenia ale żeby zapomnieć o np. o pensjonacie Państwa Krukowskich,
czy wspomnianej w części opisowej kwaterze agroturystycznej „Pod parasolem” w Trzcianie.
Wszystko wskazuje na to, że aby być umieszczonym na mapie trzeba sobie „zasłużyć” co widać jak skrupulatnie umieszczono wszystko w tej kategorii np. w Benowie.
Zapewne też brak umieszczenia sygnatury pałacyku w Górkach, wynika z niechęci do jego lokatorów, cóż w końcu to konkurenci do unijnego korytka.
Kolejną „niedoróbką” jest aktualność mapy. Nic nie stało na przeszkodzie aby wprowadzić istotną z punktu widzenia przyrodnika kategorię „Linie kolejowe – rozebrane” i umieścić ją na mapie (linia Kwidzyn- Kisielice, Prabuty- Myślice, Gardeja-Łasin, sieć wąskotorówki) istnieje za to na mapie rozebrana ponad dwa lata temu linia Prabuty – Kisielice- Jabłonowo).
Dość pastwienia się nad mapą, przejdźmy do części opisowej na rewersie mapy. Może do teraz było śmiesznie tak teraz robi się „i śmieszno, i straszno”. W pierwszym momencie myślałem, że dostałem jakąś wersję wstępną ale upewniwszy się w Urzędzie, że jest to wersja ostateczna dostalem szczękościsku, rozwolnienia i trzyma mnie do teraz. Pani Ewa z Panem Dominikiem dali taki popis ignorancji, niekompetencji i dziadostwa, ze gdyby to ode mnie zależało kazałbym im zwrocić co do grosza wydane w końcu publiczne pieniądze i nigdy już więcej nie dopuścił do bardziej odpowiedzialnych projektów niż „jak Zajączek poszedł do lasu i co Słonko z tego widziało”.
Wiele można wybaczyć, dziecinny styl pisania, epatowanie górnolotnymi słowami mogącymi być zastąpione ich prostszymi zamiennikami, ale błędów kardynalnych dotyczących sensu stricte spraw przyrodniczych wybaczać nie wolno.
Na jednym ze zdjęć widzimy ważkę. Owad jak owad, w podpisie „ważka niebieska” tylko, że jest to bardzo charakterystyczna ważka płaskobrzucha. Cóż, nie jestem biologiem a autorka zdjęcia chyba tak. Tylko strach pomyśleć jaką to „rzetelną” wiedzę musi autorka przekazywać dzieciom na stowarzyszeniowych imprezach edukacyjnych.
Następnie mamy w części „Lasy Powiatu Kwidzyńskiego” takie kurioza jak „..skarpa pradoliny Wisły”, „nasłonecznionej skarpie Pradoliny Wisły”, „na krawędzi skarpy Pradoliny Wisły”.
Forma geomorfologiczna jaką jest pradolina jest dokładnie zdefiniowana i opisana. Ileż to jeszcze razy trzeba powtarzać, że w naszych okolicach nie ma żadnej pradoliny (czy też Pradoliny, bo autorzy nie mogą się zdecydować). W okolicach Kwidzyna jest dolina Wisły lub jak kto woli Dolina Dolnej Wisły.
Z działu „Obszar Chronionego Krajobrazu Doliny Kwidzyńskiej” cytuję za autorami:
„W strefie przykrawędziowej na obszarach zalegania piasków polodowcowych wytworzyły się formy wydmowe o różnych rozmiarach, których wysokość względna dochodzi nawet do kilkunastu metrów” - ile to trzeba nachodzić się po „strefie przykrawędziwej” wśród pachnących ziół, żeby wydmy pod Kwidzynem urosły do kilkunastu metrów.
Dalej cytuję „ Pochodzą one z okresu zlodowacenia, jak i czasów późniejszych”. W tym momencie mój koncept wysiada i proszę o pomoc. Skoro dolina Wisły powstała PO zlodowaceniach, to jak mogło powstać w niej coś skoro nie było jej jeszcze. Tłumaczy to zapewne ekologiczny relatywizm czasowy, nominacja do Nobla dla autorów.
Autorzy kończą akapit genialnym w swojej prostocie zdaniem „Lewe zbocze doliny ukierunkowane jest na wschód, a prawe (leżące w powiecie kwidzyńskim) na zachód”
Nie, to że jestem czepialski „ale słońce wschodzi na wschodzie a zachodzi na zachodzie”
Jeżeli to opracowanie ma mieć w sobie przynajmniej minimalne znamiona podbudowy naukowej to zbocze jest ukierunkowane na linii północ - południe, zaś nachylenie zbocza przebiega na wschód (prawe) lub na zachód (lewe).
Naprawdę niewiele wysiłku kosztuje zajrzenie do stosownej literatury (Augustowski, Klimaszewski, Makowski) i minimalne dokształcenie. Jednak kwidzyński przykład pokazuje, że pisanie bzdur za publiczny grosz jest bardziej opłacalny.
Dział „Obszar Chronionego Krajobrazu Białej Góry” - wybitni ekolodzy dość skrupulatnie opisują teren który w minimalnej części odwzorowano na mapie i odnoszą się do miejsc, których po prostu nie ma na mapie, przy okazji myląc dość często międzywale z międzyrzeczem.
Cytat „...oraz na dnie doliny Wisły, pomiędzy między Białą Górą, a Uśnicami” - jakąż to siłę mają autorzy – góry im przenosić, skoro teren pomiędzy Uśnicami a Białą Górą przenieśli do doliny Wisły.
Następny cytat tym razem wyjątkowo kuriozalny „ Istotną datą w historii powstawania Żuław Wiślanych, jest rok 1853, kiedy to nurt Nogatu w miejscowości Biała Góra oddzielono śluzą kanałową od Wisły – Leniwki, a wszystkie wody skierowano do Leniwki. Śluzę wspaniały przykład inżynierii hydrotechnicznej utrzymanym w stylu neogotyckim można podziwiać do dzisiaj” (pisownia oryginalna). Nie wiem co miała śluza do powstawania Żuław Wiślanych, ale istotniejszym jest to, że autorzy tak naprawdę nie wiedzą o czym piszą. Coś tam słyszeli i próbują to sprzedać niczym „ciemnemu ludowi”. Nieistniejąca już śluza tzw. „kanałowa”z jazem przelewowym znajdowała się w miejscowości Piekło i zamykała biegnący na północ od tej miejscowości widoczny do dzisiaj kanał Wisła – Nogat. Istniejącą śluzę na Nogacie zbudowano na początku dwudziestego wieku (datę oddania można przeczytać na korpusie jazu). Niestety trzeba zagonić szare komórki do galopu aby rozszyfrować co Pani z Panem mieli na myśli. Zapewne mieli na myśli śluzę na Liwie zwanej wtedy Starym Nogatem, a sam obiekt nazywano Wielkim Upustem.
Z działu „Rezerwaty przyrody” okazuje się, że nasi „ ekologiczni fachowcy od unijnej kasy” nie znają nawet poprawnej nazwy łacińskiej naszej „flagowej” roślinki chronionej „Stipa joaanis” - czyli po kwidzyńsku ostnica Jana (Stipa joanis). Ciekawostką jest „.. fragment zbocza dawnego potoku Cypele, stanowiącego dopływ rzeczki Miłosna.....”. Rozumiem, że jak w przypadku Białej Góry, wybitne umysły autorów nie sięgają „tam gdzie myśl nie sięga”, ale to miejsce mają trzy rzuty beretem od swojego siedliska. Ciek wodny o nazwie Cypelle (też Ciepiel, Ziepel) to nic innego jak nasza Cyganowka, przechrzczona na Cygankę vel Miłosną. Warto wspomnieć, że rezerwat w tym miejscu nie powstał w 1966 roku tylko istniał już w latach trzydziestych (Naturschutzgebiet) co nietrudno zauważyć przeglądając stare mapy.
Dla tych, którzy jeszcze nie mają dosyć kilka „śmiesznostek” o Wiśle:
„Przepływająca przez obszar powiatu Wisła”,
„Ta niezamarzająca w zimie rzeka”.
Do łez rozbawiło mnie określenie - „Gminę Gardeję”.
Jak dla mnie wystarczy tej kompromitacji, nie mam już siły ni ochoty chociaż to dopiero połowa tekstu na rewersie mapy.
Istotne jest to, że zmarnowano ewidentnie publiczne pieniądze, przy okazji zasilając kasę jakiegoś zaprzyjaźnionego wydawnictwa. W sumie jedynym pozytywnym efektem jest społeczny wkład kwidzyńskich cyklistów z KTR. Cóż z tego, skoro knot zostaje knotem, pomimo listka figowego jakim jest praca KTR-ów nad wytyczaniem szlaków.
Jedynym ratunkiem byłoby przekonwertowanie pliku z mapą (zapewne taki istnieje) do formatu ozf. I dobra synchronizacja w Ozim tak aby można było jej używać w palmtopach na wycieczkach do czasu aż poważni ludzie nie zrobią dobrej mapy, na dobrym podkladzie topo i wtedy przeniesie się na nią szlaki rowerowe wytyczone przez KTR.
Niestety, po tym co pokazała nam tzw. Ekoinicjatywa w osobach Pani Ewy i Pana Dominika można powiedzieć, „- Państwu już dziękujemy”. Proponuję zająć się hodowlą koników podłużnie prążkowanych i pszczółek poprzecznie prążkowanych a robienie map zostawcie tym co się na tym znają, bo pieniądze na wasze fanaberie są też nasze.
Z poważaniem dla wszystkich, których oburzyłem, znieważyłem lub obnażyłem
Porcellus