Problem jest w tym, że widok niepełnosprawnego, oczywiście myślę tu o takiej niepełnosprawności, którą widać jest wciąż rzadkością. Niepełnosprawni wciąż się mało pokazują i dziecko idące ulicą tak czy inaczej zwróci uwagę na osobę na wózku czy bez nogi. Znając dzieci pewnie też czasem wypali głupim tekstem, bo takie są dzieci i nie ma co ich za to winić. Tolerancji najbardziej uczy obycie z takimi osobami. Moje dzieci mają z osobami niepełnosprawnymi ciągły kontakt ponieważ żona z nimi pracuje i nie mam żadnego problemu z głupimi tekstami czy pytaniami. Dla nich to norma, to koleżanki i koledzy.
A tak całkiem przy okazji przypomina mi się historyjka z przed ponad 10 lat jak żona jeszcze studiowała i w ramach jakiegoś przedmiotu opiekowała się chłopakiem z porażeniem mózgowym (pełzający, śliniący się, bełkoczący 6-7 latek). Raz stwierdziła, że zabierzemy go na pizze do knajpy. Żeby było ciekawiej spakowaliśmy małolata do tramwaju i pojechaliśmy do Sfinxa w koło Neptuna w Gdańsku. Wielka była konsternacja klientów i obsługi jak zobaczyli, że dwójka młodych ludzi wjechała z wózkiem z tak chorym dzieckiem (nawet nie chcę wiedzieć co o nas myśleli). Oczywiście w lokalu było full ale było kilka dużych stolików gdzie siedziały po 2 osoby. Długo szukaliśmy miejsca ale ostatecznie ktoś się nad nami zlitował i pozwolił się dosiąść. Oczywiście byli to obcokrajowcy. Mało nas z tego lokalu niewyrzucony kiedy młody pod koniec jedzenia puścił sobie klasycznego beka jak chłop po dwóch browarach, ciesząc się przy tym niemiłosiernie.
Ogólnie rzecz ujmując wszyscy twierdzą, że są tolerancyjni ale, w przenośni mówiąc, przy stoliku z takim człowiekiem siedzieć nie chcą.