Bywa, że zaczyna człowieka tłamsić szarzyzna i banał codzienności. Męczy nas nuda rutynowych czynności, najciekawsze lektury już przeczytane, znajomi powiedzieli już wszystko, co mieli do powiedzenia
i chętnie samemu by się gdzieś zwiało. Człek się rozgląda za jakąś podróżą , lub chociaż wycieczką,
by doznać namiastki jakiejś dalekiej wyprawy. Na takie stany psychiczne mają swoje metody tutejsi nasi
kajakarze, żeglarze i rowerzyści.
Niedawno zdecydowałem się na bardzo daleką wyprawę, na Dhaulagiri w Himalajach (8167 m.n.p.m.).
Co jakiś czas, grzejąc nogi przy kominku,
wspinam się tam we wspaniałym towarzystwie niebywałej dziewczyny
Kingi Baranowskiej,
która rozpoczynając swój blog u podnóża
ośmiotysięcznika, zaprasza chyba tym samym każdego, kto chciałby się z nią zabrać.
Z innych tekstów Kingi, oraz z jej wywiadów możemy poznać nietuzinkową postać młodej, odważnej i mądrej dziewczyny. O takich można śnić, albo łazić za nimi (w bamboszach) po najwyższych górach świata.
Taki spacerek chętnie poleciłbym wszystkim, a w szczególności gromionym tu „blondynkom” i ich pogromcom, po prostu dla zdrowia.
Blog Kingi Baranowskiej.