Niezależne forum mieszkańców Kwidzyna i nie tylko :-)

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 37 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł: Patologia?????
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 14:45 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 lutego 2007, o 13:24
Posty: 226
Lokalizacja: Europa
Płeć: Kobieta
"Ja, moi bracia i reszta naszej ulicy spędzaliśmy dzieciństwo na obrzeżach
małego miasteczka—właściwie na wsi. Byliśmy wychowywani w sposób, który
psychologom śni się zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny.
Na szczęście, nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami.
My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej
niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wspominany z nostalgią
nasze szalone lata 80.:
· Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na
licznych w naszej okolicy budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go
wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się
bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy.
Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo Higieny Zabaw).

· Nie chodziliśmy do przedszkola. Rodzice nie martwili się, że
będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy jeśli zaczniemy się
uczyć od zerówki.

· Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy
się spociliśmy.

· Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył
czosnek, herbata ze spirytusem i pierzyna. Dzięki temu nigdy nie
stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie
bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia.
Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za raczenie dzieci
spirytusem.

· Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na
które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk,
zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i
wrócimy. Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem.

· Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam
karę. Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie
go w obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem
piwo—jak zwykle.

· Nikt nie pomagał nam odrabiać lekcji, gdy już znaleźliśmy się w
podstawówce. Rodzice stwierdzali, że skoro skończyli już szkołę, to nie
muszą do niej wracać.

· Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli.
Nikt nie utonął. Każdy potrafił pływać i nikt nie potrzebował specjalnych
lekcji aby się tej sztuki nauczyć.

· Zimą ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze
przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot.
Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy się trochę baliśmy.
Dorośli nie wiedzieli do czego służą kaski i ochraniacze.

· Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog
nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.

· Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na policję, żeby
zakablować rodziców. Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy.
Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a policja zajmowała się
sprawami dorosłych.

· Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice
trzymali się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie trafiał do
poprawczaka.

· W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do
kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak
szliśmy grzecznie spać.

· Pies łaził z nami—bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt
nie zwracał nam uwagi.

· Raz uwiązaliśmy psa na „sznurku od presy” i poszliśmy z nim na
spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na
sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze.

· Mogliśmy dotykać innych zwierząt. Nikt nie wiedział, co to są
choroby odzwierzęce.

· Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru,
żeby się nie osikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział.
Oczywiście nikt nie mył, po tej czynności, rąk.

· Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską.
Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać,
mówić dzień dobry i nosić za nią zakupy.

· Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić dzień dobry. A każdy
dorosły miał prawo na nas to dzień dobry wymusić.

· Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno
śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z daleka od fajki
dziadka.

· Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad.
Ojciec postawił mu piwo.

· Do szkoły chodziliśmy półtorej kilometra piechotą. Ojciec
twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów.

· Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą
stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.

· Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał
chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni
maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również.

· Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza
gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz.

· Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich
bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść.

· Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie
liczył kalorii.

· Żuliśmy wszyscy jedną gumę, na zmianę, przez tydzień. Nikt się
nie brzydził.

· Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi.
Nikt nie umarł.

· Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli
wiedzieli, że dla nas, to wstyd.

· Musieliśmy całować w policzek starą ciotkę na powitanie—bez
beczenia i wycierania ust rękawem.

· Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy
mieliśmy siebie nawzajem.

· Nikt nas nie chronił przed złym światem. Idąc się bawić,
musieliśmy sobie dawać radę sami.

· Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same.
Poza nimi, wolność była naszą własnością.

· Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi przechodnie
i koledzy ze starszej klasy. Rodzice chętnie przyjmowali pomoc
przypadkowych wychowawców.


Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli
studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i
wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać
patologicznymi rodzicami. Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani.
My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze
nie wiedzieli, jak należy nas dobrze wychować. To dzięki nim spędziliśmy
dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek,
żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.
A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!"

Mnie ten artykuł zaintrygował, miłej lektury

--
A.C

_________________
http://www.youtube.com/watch?v=CHaxT79NqJw


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 15:05 
Offline

Dołączył(a): 21 maja 2007, o 20:40
Posty: 3718
Lokalizacja: Kwidzyn
Płeć: Mężczyzna
Tosia napisał(a):
Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył
czosnek, herbata ze spirytusem i pierzyna

Ten fragment najlepiej mi się podobał. ;) :smile:

_________________
Z fal ta najgorzej huczy,
co się ma rozbić na piasku.


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 15:25 
Offline

Dołączył(a): 10 kwietnia 2006, o 08:44
Posty: 7167
Lokalizacja: Kwidzyn
Płeć: Mężczyzna
Fajna lekturka. Przypomniały mi się czasy dzieciństwa. :-)

- Wracaliśmy ze szkoły o 12:30. Byliśmy w III klasie. Wyciągaliśmy z garażu rowery Pawik i śmigaliśmy ile sił w nogach do Korzeniewa zobaczyć prom. Raz nawet panowie z promu zabrali nas na drugą stronę, ale to było jak nie mieliśmy ostatniej lekcji i było więcej czasu. Przed 15:00 byliśmy z powrotem. Rodzice nic nie wiedzieli. :-)

- W parowie za SP4 (obecnie zasypanym) urządzaliśmy bijatyki (taki Fight Club dla małolatów). Kto był cienki dostawał dwa razy. Raz od kumpli, drugi raz od rodziców za poszarpaną i wybrudzoną kurtkę, czy spodnie. Nikomu nie przyszło na myśl, żeby więcej nie przychodzić na kolejną bijatykę.

- Z sankami chodziliśmy na "górę Hitlera" przy ul. Górnej. Kto nie umiał skręcać na dole, ten wyskakiwał z murku na jezdnię. Nikomu nigdy się nic nie stało, choć parę sanek udało się połamać. Wracaliśmy kompletnie mokrzy, ale szczęśliwi. :-)

_________________
Kwidzynopedia - nasza encyklopedia


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 15:30 
Offline

Dołączył(a): 21 maja 2007, o 20:40
Posty: 3718
Lokalizacja: Kwidzyn
Płeć: Mężczyzna
Cytuj:
Nikomu nigdy się nic nie stało, choć parę sanek udało się połamać. Wracaliśmy kompletnie mokrzy, ale szczęśliwi.

Gil po pas, miny zadowolone, a choroby bokiem przechodziły . :grin:
Wszyscy tak zahartowani byli. :grin:

_________________
Z fal ta najgorzej huczy,
co się ma rozbić na piasku.


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 15:52 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 maja 2009, o 13:34
Posty: 185
Lokalizacja: kwidzyn
Płeć: Kobieta
Najlepsze jabłka rosły na Mylnej w ogrodzie i ten dreszczyk czy dzisiaj nas złapie czy nie ,najlepsza gra w noge na boisku szkoły nr.'7'bunkier z gałezi w parku za SP4 jazda na tornistrach z góry w zime .Na przerwach miedzy lekcjami skakło sie w gume w' niemca' lub grało w sznura , gra w klasy lub w zbijaka pod oknem 'malowanki' jak ja nazywalismy która nie była z tego zadowolona :grinka: .Ehhh... :grinka: piekne czasy :cry:


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 16:48 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 31 sierpnia 2006, o 20:04
Posty: 987
Lokalizacja: Kwidzyn
Płeć: Kobieta
Piotr_J napisał(a):
- Z sankami chodziliśmy na "górę Hitlera" przy ul. Górnej. Kto nie umiał skręcać na dole, ten wyskakiwał z murku na jezdnię. Nikomu nigdy się nic nie stało, choć parę sanek udało się połamać. Wracaliśmy kompletnie mokrzy, ale szczęśliwi.
wróciły wspomnienia z czasów dzieciństwa, po latach przyznałam się że tam jeździłam :twisted:

_________________
umaluj usta bo nigdy nic nie wiadomo...


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 16:57 
Offline

Dołączył(a): 21 maja 2007, o 20:40
Posty: 3718
Lokalizacja: Kwidzyn
Płeć: Mężczyzna
A kto pływał na krach po "Liwce"? :roll:

_________________
Z fal ta najgorzej huczy,
co się ma rozbić na piasku.


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 17:19 
Offline

Dołączył(a): 8 sierpnia 2010, o 21:01
Posty: 114
Lokalizacja: okolice Kwidzyna
Płeć: Mężczyzna
Zdarzyło się parę razy :-P :roll: :oops:

_________________
Cyniczny hedonista


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 17:43 
Offline

Dołączył(a): 19 stycznia 2009, o 21:15
Posty: 264
Lokalizacja: Rio
Płeć: Mężczyzna
Na krach nie pływałem, ale w blaszanej wannie, często. Do moich obowiązków należało między innymi zrzucanie wronich gniazd z 30-to metrowych sosen, bo porywały kurczaki. Ekologów nie było, a gatunek przetrwał.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 18:16 
Offline
Przyjaciel forum

Dołączył(a): 6 grudnia 2006, o 13:41
Posty: 14824
Lokalizacja: W-wa.
Płeć: Mężczyzna
paragnomen napisał(a):
Ekologów nie było, a gatunek przetrwał.


Bo nie było ekologów to i gatunek sobie poradził :grinka:


Góra
 Zobacz profil Wyślij e-mail  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 18:17 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 czerwca 2007, o 08:11
Posty: 1128
Lokalizacja: kwidzyn
Płeć: Mężczyzna
Piotr_J napisał(a):
Kto nie umiał skręcać na dole, ten wyskakiwał z murku na jezdnię.


E to ty młody jesteś , ja jeździłem prosto na ulicę. Murka jeszcze nie było. Najgorsza była " skocznia" zaraz na starcie. Jak nie wyszło to hamowanie obok na płocie z drutu kolczastego . :-D

Nie wspomnę o zjazdach na wrotkach wzdłuż Podjazdowej lub Górnej . :)

_________________
Żyjemy w czasach, w których tylko głupców traktuje się poważnie.

— Oscar Wilde


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 19:13 
Offline
Przyjaciel forum

Dołączył(a): 20 czerwca 2007, o 06:05
Posty: 2431
Lokalizacja: Kwidzyn
Płeć: Nie wybrano
A ja z kumplami miałem bazę wypadową na drzewie w miejscu gdzie w Rozpędzinach rurociąg z IP przecina się z torami kolejowymi. Szło się torami od Kwidzyna wcześniej podkradając ojcu z piwnicy jakiś młotek, kilka gwoździ, parę desek, po drodze się wszelkie śmieci zbierało po to żeby na tym drzewie budować wszelkie możliwe konstrukcje. I wszystko to w wieku pewnie około 10 lat.
Dzieciństwo całe swoje spędziłem na obecnym osiedlu Hallera. Naturalnym placem zabaw był teren szpitala. Robiło się tam dziwne rzecz łącznie z grzebanie w szpitalnym śmietniku. Wtedy strzykawki nie można było kupić w aptece, ale wtedy też nikt nie wiedział o HIV a WZW był rzadko spotykanym zjawiskiem.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 19:23 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 30 czerwca 2010, o 14:34
Posty: 345
Płeć: Mężczyzna
krzyzak napisał(a):
A kto pływał na krach po "Liwce"? :roll:
na to nie wpadlem,ale jeszcze jak chodzilem do sp5 poszlismy z kumplami na wagary na stawek<balaton>w lutym i wpadlismy na pomysl zabawy w morsow-nic mi pozniej nie bylo poza przeziebiona krwia i masa wrzodow..........bol jak ...szkoda slow takze nie polecam......fajne dziecinstwo w Kwidzynkowie pewnie mial kazdy z nas czyli:sanki,rowery,kapiele na niestrzezonych kapielskach......fajnie powspominac :roll:

reflexes, nie chce nic mowic ale w dziecinstwie pewnie nie raz wszedles na moja droge :-| :-) :smile: :-D ziomek z hallera :grinka:


Ostatnio edytowano 3 listopada 2010, o 19:57 przez POMPEY04, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 19:39 
To mi przypomniało tą pewnie przez niektórych znaną prezentację...

http://antygon.blogspot.com/2008/02/tacy-bylimy.html

Tacy byliśmy... :)


Góra
  
 
 Tytuł:
PostNapisane: 3 listopada 2010, o 20:03 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 30 czerwca 2010, o 14:34
Posty: 345
Płeć: Mężczyzna
:grinka: naprawde dobre :grinka:


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 37 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  


-->

Forum e-kwidzyn jest własnością Stowarzyszenia Promocji Medialnej e-Kwidzyn. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników Forum. Właściciel Forum nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zgłoś post do moderacji.