Z czytelnictwem w Polsce podobno jest dość kiepsko, ale przecież jest wiele osób,
dla których pochłanianie książkowych treści, jest ważną czynnością.
Jak wygląda książka, wszyscy wiemy, a na forum internetowym, przecież
nie będzie szokiem, że książki można czytać również nie trzymając w ręku
papierowego egzemplarza. Można je czytać z komputera, ale pochłanianie
większych treści z monitora jest ani wygodne, ani zdrowe.
Pomyśleli, pokombinowali, i wymyślili e-papier. Cóż to takiego?
Ano, wyświetlacz, który nie świeci, nie mikro-mruga, który w przybliżeniu
przypomina nam zadrukowaną kartkę papieru. Wsadzili ten wyświetlacz
do obudowy z małym komputerem i umożliwili wgrywanie do niego e-treści.
Ba, wymyślili format konwersji, który pozwala dowolnie zmieniać wielkość
czcionki na małym, zwykle 6-cio calowym wyświetlaczu. Dlaczego na tak małym?
Bo, w zasadzie takowy wystarczy, bo odzwierciedla format mniejszej książki
a tekst się przewija i formatuje dowolnie. Urządzenia są małe i lekkie, a na jednym
ładowaniu baterii działają wiele, wiele godzin. I nie należy ich mylić z modnymi ostatnio
tabletami. To zupełnie inna bajka. Tablety nie służą do czytania książek, choć można to
na nich też robić.
A więc, kupiłem w Empiku czytnik ebooków i eksperymentuję zabawę z tym urządzeniem.
Uprzedzę tu ewentualnych malkontentów i powiem że na razie polityka polskich księgarni
jest dla e-książek mało atrakcyjna. Nie wszystkie pozycje są sprzedawane w wersji elektronicznej,
a te co są - można nabyć za cenę niewiele mniejszą niż papierowa. Rodzi się to w bólach,
jak wiele nowych rzeczy. Niezbyt przystające jest też prawo, któremu obojętne jest, co zrobię
z zakupioną papierową książką, a z treścią elektroniczną już nie.
No dobrze, więc po co nabywać czytnik za 500-600 zł i fundować sobie taki kłopot?
Ano, bo zalet też jest sporo. Do mojego, empikowego OYO mogę wgrać tysiące pozycji
i mieć zawsze pod ręką. Bo istnieje, niezbyt prawnie uregulowana (jedne są - drugie nie),
olbrzymia ilość książek w wydaniu elektronicznych w sieci (treści po 70 latach nie posiadają praw autorskich).
Bo... w zasadzie, gdy potrzebuję jakiś nie najnowszy tytuł, to po paru minutach szukania, mam go
na kompie bez problemu a czasami jest to bardzo ważne. Najnowszy tytuł też - tyle że zakupuję go w księgarni.
Ot, i tyle.
Dlaczego założyłem ten temat? Po pierwsze, bo takowego jeszcze nie było. Po drugie, bo chciałbym się
dowiedzieć co o tej technologii myślicie. Po trzecie, bo może nie jestem jedynym w naszym mieście,
którego to interesuje i tą drogą się spotkamy. Dobra, to teraz naprawdę koniec
