Tak oczywiście... Szczególnie w korporacji wszyscy kierowcy mają licencję

jak się chce to można... jeżeli nie ma "wolnych" licencji, i jeżeli tak jak wspomniał wcześniej Darek chce się pracować to wystarczy założyć firmę transportową i świadczyć usługi przewozu osób... w wielu miasta działają takie firmy i są naturalną reakcją na nałożone ograniczenia formalne... radzą sobie całkiem przyzwoicie i w wielu miejscowościach doprowadziły do spadku cen usług przewozowych... Pytanie tylko czy w Kwidzynie jest jeszcze z czego obniżać te ceny... Jeżeli tak to wystarczy chcieć pracować i droga wolna... lub ewentualnie można odkupić licencję od nieaktywnego byłego taksówkarza...

uwielbiam tę subtelną prostotę myślenia. tyle że chyba nie do końca chodzi tu o proste rozwiązania.

forum jest po to żeby wymieniać się spostrzeżeniami. moje spostrzeżenie jest takie że do tej pory Kwidzyn był (jestem o tym przekonany) ogólnopolskim ewenementem pod względem liczby taksówek i liczby osób które z nich korzystały.
wynika to tylko pośrednio z niskich cen - pośrednio bo ceny wcale nie są oszałamiająco niskie - pokonanie taksówką 3,5 kilometra (odległość ze skrajnych punktów Kwidzyna - ulica Połomskiego - ul krzywoustego) w Toruniu, w ciągu dnia kosztuje około 10 złotych, przy czym w Toruniu to trasa przeciętnej długości, a w Kwidzynie, jedna z najdłuższych możliwych na których jeżdżą taksówkarze. Prawda jest taka, że w kwidzynie większość osób jeździ na trasach od 2 do 3 kilometrów, w Toruniu jest to koszt ok 8 złotych.

tym co sprawiło że w Kwidzynie taksówki są tak popularnie, jest przewidywalność ceny. od początku boomu taksówkowego każdy zawsze wiedział ile kosztuje kurs i nie musiał się bać tego, że po przejechaniu trasy ma do zapłacenia np. 15 złotych - bo tak wykazał taksometr (coś takiego zdarzyło mi się raz w kutnie, po przejechaniu ok 2 kilometrów).

no i tu rodzi się problem, bo moim zdaniem taksówkarze zaczynają podcinać gałąź na której siedzą. kto wie ile aktualnie kosztuje w Kwidzynie kurs taksówką?
do świąt myślałem że 7 złotych, w święta płaciłem (chyba) 12, a w zwykły dzień roboczy, między świętami a nowym rokiem, za kurs z Połomskiego na dworzec (taksówką spod numeru 19666) zapłaciłem 8 złotych. z tego co mi powiedział taksówkarz - cena poszła w górę.
co z tego wynika? nie mam pojęcia po ile są taksówki. przez to tracę pewność, czy aby na pewno taksówkarz mnie nie oszuka, czy będę miał na to żeby zapłacić za kurs.

myślę, że nie da się tego skwitować to stwierdzeniem - "jak się nie podoba to sam zostań taksówkarzem".

Ok, może trochę uprościłem stwierdzeniem, że "jak się nie podoba to sam zostań taksówkarzem", ale podwyżka cen tej usługi była do przewidzenia w związku z rosnącymi cenami paliwa... A to, że ceny idą w górę w święta i dni wolne to raczej żadna niespodzianka, bo to "premia" za pracę w dni wolne (nazwijmy to dodatkiem za pracę w systemie )...

Ja to nie rozumiem, we Warszawie ludzie takie bogate a dymią metrem nie jakimiś taryfami. Może drogie bo Wam się zaczęło przelewać