Azaziz napisał(a):
A zabawa w Krzyżaka to jakaś głębsza metafora? Czym się charakteryzuje, brzmi równie enigmatycznie jak zabawa w Polaka
Zabawa w cokolwiek tym się charakteryzuje, że jest kontynuowana do pewnych granic. Często są to konsekwencje. Kiedy zaczyna przekraczać obowiązujące prawo, osoba uprawiająca ją, by nie ponieść konsekwencji, broni się stwierdzeniem: "Ale ja żartowałem!" Bywa jednak, że za późno i pozostaje alternatywa więzienia, lub lecznictwa szpitalnego.
Warto więc wydorośleć i poważniej traktować wybór opcji życiowych.
Można się bawić w Polaka, jak niektóre związki młodzieżowe, by po złamaniu prawa ukryć się za plecami polityków, ale wypada być nim na co dzień, ponieważ nie ma innego wyboru, jak twierdzi Corzano, a poza tym poważniej traktuje się przestrzeganie z tego tytułu praw i przepisów.
Moim zdaniem polityka to też zabawa w Polaka. Do tego wniosku prowadzi efekt walki przeciwników politycznych w naszym kraju. Czynienie dobrze, to przecież obowiązek wynikający z posiadanego stanowiska, ale za zło czynione obywatelom przez przedkładanie dobra partyjnego nad ludzkie potrzeby nie doczekało się jeszcze konsekwencji. Ciągle w tym przypadku uprawia się jeszcze zabawę w Polaka.
Azaziz napisał(a):
Apropo obywatelstwa, to proponuję Białoruś lub Kubę, może Chiny - można by wtedy zostać męczennikiem za wiarę, a to chyba by Panu pasowało Panie Kwidzownik (bez obrazy)
Dziękuję za propozycje, ale owładnięty konformizmem, pozostanę obywatelem Polski. Nie na tyle jednak, by dać się owładnąć patologią Polaka-katolika. Przeżywa to zjawisko co prawda jeszcze dziś euforię z tytułu "wind of change", ale jak to zwykle bywa w niedoskonałych rozwiązaniach, negatywy rzeczywistości przesłonią wizję teorii. Już to się ujawnia, choćby w polskich problemach i niemieckich roszczeniach.
Azaziz napisał(a):
A Krzyżacy, no cóż, można ich podziwiać za wiele rzeczy i negować za wiele innych, byli mordercami, ale to wiara w Boga ich do tego doprowadziła - może to banalne zdanie, ale podobnie jak banalne jest określenie: "Czarne strony chrześcijaństwa".
Krzyżaków nie da się podziwiać, bo jak to trafnie ująłeś, to mordercy, a morderców podziwiać nie jest po chrześcijańsku. Jeden z ostatnich nakazów Bożych mówił o głoszeniu Ewangelii, ale nic w nim nie było o pomaganiu sobie w tym ogniem i mieczem. Pozostałe nauki Nakazodawcy wyraźnie przeczą takim metodom.
Pozostaje więc zapytać, z czyich wzorów czerpali postępowanie w upowszechnianiu watykańskich nauk? Przecież wiadomo, że świeckich.
To nie była wiara w Boga, a wiara w przemoc oręża i rywalizacja o prymat władzy politycznej. Coś mi to zawsze cuchnęło diabelstwem.