Gdybym miał wymienić wszystkie
swoje ulice przy których mieszkałem, to biorąc pod uwagę ich liczbę, pewnie wypełniłbym tymi ulicami całkiem pokaźne miasteczko.
Urodziłem się przy ulicy Paradnej w Budsławiu, która dziś nosi nazwę „
Siemnatsatowo Sientiabra” (czyli 17 września 1939 roku, na pamiątkę ubytku tych ziem ze stanu posiadania Rzeczypospolitej.)
Teraz mieszkam przy ulicy Kwidzyńskiej w Sadlinkach.
Pomiędzy tymi dwoma adresami zdążyłem zaliczyć w ciągu kilkudziesięciu lat prawie tyle samo tzw. meldunków. Mieszkałem więc w Budsławiu, w Oleszkach, w Wilnie, w wagonie repatriacyjnym przez Białystok, Warszawę i Poznań, w Krzesoborze, w Sopocie, Malborku, Ostródzie, Olsztynie, Kwidzynie, Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Kwidzynie, Elblągu i uff .. ostatnio wylądowałem z pewną ulgą w Sadlinkach przy ulicy Kwidzyńskiej i póki co bardzo sobie to chwalę.
Sadlinki, to typowa wieś
ulicówka, czyli zabudowywana wzdłuż traktu i jak to formułuje encyklopedia:
Cytuj:
jednodrożna wieś o zwartej zabudowie po obu stronach drogi oraz przypadkowym układzie dróg bocznych. Wyglądem przypomina miejską ulicę.
To zdefiniowanie może konkurować z poglądem iż Sadlinki mają zabudowę
widlicową, co obecnie demonstruje nam stacja benzynowa
NEPTUN rozwidlająca główny trakt na Gardeję i na Okrągłą Łąkę.
Koncentrując się jednak na
swojej ulicy, czyli na
Kwidzyńskiej, należy tu po przejechaniu torów wymienić najważniejsze punkty:
- po lewej stanowisko rekreacyjne: stylizowane ławy, stoły i niestylizowane pojemniki na segregowane odpady,
- po prawej Urząd Gminy, skład opałowy, sklep przemysłowy i spożywczy, totolotek i poczta,
- po lewej stacja PKP, (ciekawe, czy rzeczywiście od marca już ożyje)
- po prawej przychodnia lekarska.
Tu następuje rozwidlenie drogi. Kiedyś stał tu pomnik poświęcony poległym w I Wojnie mieszkańcom
Sedlinen, a teraz stoi reklama mojego sympatycznego ucznia z Lic. Zawodowego w Kwidzynie pana Krzysia, który jest lokalnym monopolistą w dziedzinie instalacji kominków i nie tylko, ale chyba w czymś mu podpadłem jako belfer w tamtych czasach, bo jakby olewał nieco moje zamówienie sprzed wielu tygodni . (Wprawdzie wymawia się wcześniejszym zleceniem ze dworu w Liczu, ale tam już po balu, więc jeśli się teraz nie obrazi to będzie dobrze.)
-Po prawej
Apteka i
Fryzjer. (Jeśli ktoś mnie szuka, to ja zaraz za Fryzjernią).
- Idąc dalej ul. Kwidzyńską mamy po lewej duży budynek przedwojennej instytucji, która nadawała ton w życiu ówczesnych Sadlinek. Są to dobrze utrzymane zabudowania siedziby
Westpreussischen Tabakengenossenschaft i pokaźne magazyny tej niemieckiej spółki, która także na wiele lat już w naszych czasach dawała zatrudnienie tubylcom. Świadczą o tym nawet dziś oglądane suszarnie zapełnione kiściami tytoniowych liści.
Wracając jednak do
mojej ulicy, to po prawej jest kolejny sklepik z art. gosp. domowego, a za nim sympatyczna kwiaciarnia i niemniej sympatyczny sklepik „U Teresy”, która
matkuje klientom i wedle życzenia sprowadza na drugi dzień każdą wymyśloną wędlinę i inny towar, za którego jakość bierze pełna odpowiedzialność, a nie musi, bo to co oferuje na 25 metrach powierzchni sklepowej kasuje wszystkie kwidzyńskie
markety (i nie pleśnieje w lodówce);
- po lewej Remiza Straży Pożarnej;
- po prawej jeszcze jeden sklepik w dawnej GS-owskiej knajpie, dalej plebania i kościół parafialny;
- i po lewej koniec, czyli - cmentarz.
Nie potrafię powiedzieć, co jest tam dalej. Może po tym, jak tu w końcu już trafię, a nie zapomną mi zapakować w ostatnią drogę włączonego laptopa, to opiszę Wam, co jest dalej.
Z takich nie sprawdzonych jeszcze przeze mnie informacji, to podobno na samym końcu mojej ulicy jest gdzieś tam Okrągła Łąka i jak mi wiadomo , tam pewna wszystkim nam znana para,
coś tam kombinuje.
Jeszcze tego konkretnie nie widziałem, jednak liczę, że z góry, lub z dołu, a może z boku, w przyszłości coś tam podejrzę i niechybnie podzielę się wrażeniami.
P.S. Jeszcze ostatniej jesieni miałem sposobność wyboru nowego miejsca zamieszkania. Nie mając żadnych konieczności , ani zobowiązań mogłem dokonać wyboru wodząc palcem po mapie.
Szukałem siedziby w pobliżu punktów, które będę odwiedzał: sklep (codziennie), kościół (co tydzień), przychodnia (jak najrzadziej). I za
podpuchą forumowych przyjaciół w takim właśnie 100metrowym trójkącie wylądowałem.
Jest jeszcze jeden punkt, którego wcale sobie nie zamawiałem, ale mam taką oto niespodziankę po drugiej stronie swojej ulicy, a nazywa się NEPTUN i codziennie do 23:oo serwuje wszystko, a w tym i najtańszy w powiecie „browar” we wszystkich gatunkach.
Ale z tak błahego powodu nie będę się przecież już stąd przeprowadzał gdzie indziej.
A jak Wam się żyje na Waszych ulicach??