Mało kto wie iż Pani Magda mieszka tak blisko nas...
Cytuj:
Spowiedź pierwszej traktorzystki PRL
wczoraj
Pół Pomorza i Żuław zaorałam. Gdyby te moje wyjeżdżone kilometry zmierzyć, to pewnie trzy razy do Ameryki bym dojechała. Dzisiaj, choć ledwie słysząca, każdy traktor rozpoznam. Tak, jak nie można zapomnieć głosu kochanej osoby, tak ja nigdy nie pomylę się w odróżnianiu odgłosu pracy silnika.
****
Gdy w czasie wojny karabinowa kula utkwiła tuż obok jej kręgosłupa miała 16 lat. Jako dwudziestolatka została Pierwszą Traktorzystką PRL. Ostatnie odznaczenie państwowe, „Za zasługi dla województwa elbląskiego”, odebrała ćwierć wieku temu.
Dzisiaj, mając lat 79, prosi: - Panie redaktorze, zróbcie coś, żeby Pan Bóg mnie zabrał.
Trudno żyć wspomnieniami
Magdalena Figur, dziewczyna z plakatu „Kobiety na traktory”, pamięta czasy, gdy złośliwi dopisywali ołówkiem kopiowym drugą część hasła „a czołgiści na okręty”, by podkreślić absurdalność zawołania. Rzeczy, które pamięta jest coraz mniej. Od niemal roku przebywa w kwidzyńskim Domu Św. Elżbiety, prowadzonym przez Zgromadzenie Sióstr Elżbietanek. Rodzina postanowiła zapewnić jej całodobową, fachową opiekę, gdy okazało się, że zapomina jak ugotować zupę. Co ciekawe, pamięta, że w 1946 roku kurs traktorzystów odbywał się w Gdańsku przy ul. Danuty 4.
Trudno żyć wspomnieniami, gdy schorowane ciało każe się skupić na „tu i teraz”.
- To straszne, co się ze mną porobiło. Dawniej i koło zmieniłam w traktorze i skrzynię biegów wyciągnęłam. Dzisiaj, żeby pościelić łóżko muszę trzy razy odpoczywać.
Gorący, zlany potem tułów, kontrastujący z lodowato zimnymi nogami, to niemal alegoria jej losów, dwa odmienne oblicza jednego życia.
- Niech pan napisze, że moją największą i tak naprawdę jedyną miłością były traktory. Ja wiem, że wiele osób popuka się po głowie i powie wariatka ale co mi tam! Może to i trudno zrozumieć, że młoda dziewczyna, taka podfruwajka, zamiast pójść na zabawę do remizy, leży pod „saganem” i walczy ze śrubą... Wie pan, co to był „sagan”? No właśnie, a ja się nie znam na tych małych telefonach, czyli jesteśmy kwita. Kiedy pracowałam u bauera z własnej woli wieczorami uczyłam się jeździć. Wsiadłam jako piętnastolatka, zsiadłam jako sześćdziesięcioletnia babcia i niech mi pan uwierzy, to były najpiękniejsze lata. Biedne miałam życie, ale udane. Kiedy mnie w 1944 roku postrzelili, żaden lekarz nie odważył się wyjąć kuli i do dzisiaj noszę ten złom w sobie, ale wtedy byłam młoda koza, zdrowa, silna, nie to co dzisiaj.
Jedna część, która nie boli
Codziennie połyka 11 tabletek. Dwunasta, największa jest na noc, nasenna. Tyleż wielka, co bezskuteczna. Sen jest jej wielkim lecz nieosiągalnym marzeniem.
- Co ja bym dała, żebym mogła się wyspać! Czasami udaje mi się zasnąć na dwie godziny, ale to rzadkość. W nocy przemierzam niezliczoną ilość razy drogę do ubikacji, a kiedy się kładę, zastanawiam się co przyjdzie pierwsze: sen czy ból. Ta noc taka długa, a dzień wlecze się w nieskończoność. Już sama nie wiem czy jest we mnie jakaś jedna część, która nie boli... Przepraszam, jest jedna - kolana. Może pan w nie gwoździe wbijać, nie poczuję. Boję się tych chwil, kiedy nadchodzi ból, bo nigdy nie da się przewidzieć, gdzie się pojawi... Nikt nie wie, jak ja mam już tego wszystkiego dość. Jeśli znajdę jakiś sznurek albo ze dwa szaliki to się powieszę, chociaż to grzech. Jestem odporna na ból, ale wszystko ma swoje granice. No bo co mi po takim życiu? Telewizji sobie nie pooglądam, z ludźmi nie porozmawiam, bo prawie głucha jestem. Aparat słuchowy ma już pięć lat, jedna bateria wystarcza na tydzień, a kosztuje 4 zł. Renty mam dokładnie 905,75 zł, z czego po opłaceniu kosztów pobytu u sióstr, zostaje mi 50 zł.
Gdzie przód, gdzie tył?
- No to niech pan powie po co ja tyle lat pracowałam? Pół Pomorza i Żuław zaorałam, wytrzęsłam się na traktorach i wymarzłam, ale co było do zrobienia, zrobiłam. Gdyby te moje wyjeżdżone kilometry zmierzyć, to pewnie trzy razy do Ameryki bym dojechała. Dzisiaj, choć ledwie słysząca, każdy traktor rozpoznam. Tak, jak nie można zapomnieć głosu kochanej osoby, tak ja nigdy nie pomylę się w odróżnianiu odgłosu pracy silnika. Kiedy oglądałam serial „Dom” i zobaczyłam tę aktorkę pozującą do zdjęcia na plakat, to od razu sobie pomyślałam, że ona nie bardzo się orientuje, czy siedzi przodem do kierunku jazdy, czy tyłem. I gdzie oni widzieli umalowaną traktorzystkę?
Gdy się ma 20 lat, głowę pełną ideałów i ręce chętne do pracy, brak powodu, by nie wierzyć w hasła o równouprawnieniu, wolności i sprawiedliwości społecznej, więc wierzyła i do dzisiaj nie żałuje.
- Czy ktoś z tych młodych potrafi dzisiaj zrozumieć tamte czasy? Na mnie też wołali „komunistka”, zwłaszcza gdy w niedziele obrabiałam swoją ziemię. A kiedy miałam to robić, skoro tak dużo pracowałam społecznie, bo chciałam, żeby wszystkim było lepiej? Jeśli trzeba było zademonstrować rolnikom nowy typ traktora, to po prostu wsiadałam i jechałam, a obejście zarastało. Nie mogłam dopuścić, żeby mi zarzucili, że tylko mądrzyć się potrafię, a na polu zielsko po pas. Wieś szła do kościoła, a ja jechałam siać, bronować i zwozić. Byłam w partii, ale czy po to, żeby zdobyć majątek i stanowiska?
Widzi pan jaka ze mnie bogaczka. Biedna się urodziłam i bez majątku z tego świata odchodzę. Nawet kiedy byłam sławna jak Lodzia Milicjantka i Wincenty Pstrowski, nigdy nie zadzierałam głowy, z każdym się przywitałam, porozmawiałam. Koło przydrożnego krzyża zawsze porządek robiłam, trawę ścinałam, żeby nie było wstydu przed pielgrzymami idącymi do Świętego Gaju. Teraz ksiądz proboszcz w zadumie kręci głową: „Nie ma Magdaleny, nie ma komu kosić”.
Perfumy niech się schowają
Mówi, że uczciwie przeżyła swoje życie. Jeśli dostawała nagrody, medale i odznaczenia, to nie dlatego, że ładnie na plakacie wyszła, tylko za ciężką pracę.
- Wielu miało mi za złe wstąpienie do partii i ORMO, ale co ja poradzę, że nie potrafię żyć tylko dla siebie? Od pięciu lat mam nerwicę, bo ta bezczynność mnie wykańcza. Tyle jest jeszcze do zrobienia, a ja się tu tłukę z kąta w kąt, patrzę bezmyślnie w okno, w kółko liczę tabletki, żeby nie zgłupieć z nudów i tak sobie myślę, że oni tu mają bidę ze mną. Protezy już mam niedobre, jedzenie musi być rozdrobnione, bo sama nie pogryzę, Pamiętam, że kiedy dawniej sąsiedzi nie mogli z pola po deszczu wyjechać, to mówili „sami nic tu nie poradzimy, bez Magdy się nie obejdzie”. A dzisiaj Magdę prawie trzeba karmić... No to po co ja komu taka? Jeszcze bym naprawiła traktor, bo znam każdy przewód, śrubkę i zawór, tylko siły już w rękach nie ma. Wiosna idzie, olej trzeba wymieć i sprzęt przygotować. Ile razy będąc tutaj w myślach wędrowałam po polach, siałam i bronowałam, nikt nie zliczy. Wie pan jak pachnie świeżo zaorana ziemia? No to mało pan o życiu wie, bo to jest taki zapach, że wszystkie perfumy niech się schowają. Dziewczyny ze wsi kupowały sobie jakieś bluzki i spódnice, a ja wolałam wydać pieniądze na nowe świece do traktora, żeby mniej palił. Ot, taki cudak byłam... Już mówiłam, że traktory to moja wielka miłość? No to niech pan to napisze jeszcze raz. Już sobie nie poorzę, za to co chwila patrzę na zegarek, żeby się nie spóźnić na modlitwę. Bo u nas różaniec codziennie jest o piętnastej.
Jerzy Majda - Dziennik Bałtycki
http://kwidzyn.naszemiasto.pl/wydarzenia/588437.html